czwartek, 12 grudnia 2013

Wybaczcie

Ej ludu sorrki że nie ma tak długo notki , ale nie wiem co sie dzieje z Zakręconą .. ;/ Chyba odejdę z tego bloga -,- http://dramioneforeverandever.blogspot.com/ <-- prowadzę ten. . wbijać. coś czuje że to jest bez sensu sorrki. -,-

_____________

Hermiona ;d

niedziela, 17 listopada 2013

OGŁOSZENIA PARAFIALNE XD

http://pozmierzchu112.blogspot.com/ <-- Zapraszam : ) . Wiem reklamowanie , ale .. mam mały zamęt i nie mam czasu na dodawanie notek , ale obiecuje się poprawić :D





CULLENOWA <3

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 8

Weszliśmy do klubu w szybkim tempie. Było zadziwiająco mało ludzi. Hm.. Pewnie się jeszcze zejdą. Miałam dziwne przeczucie... Że coś się wydarzy , nie wiem czy dobrego , czy nie . Trudno. Może się mylę. Usiadłam na kanapie , bo muzyka była nudna. W pewnym momencie podszedł do mnie jakiś chłopak. Wysoki , blond włosy , twarz okrągła.  ( podobny , lecz nie taki sam do Mike'a. dop. aut :D )Zaprosił mnie do tańca , a ja się zgodziłam. A co mi tam. Raz się żyje . Po chwili zbliżył swoją twarz do mojej . Moja reakcja była  natychmiastowa. Spoliczkowałam go , a on odskoczył jak oparzony.
- Odwal się! - warknęłam. - Jestem zajęta !
- I tak mi się nie oprzesz - powiedział masując policzek w który go uderzyłam.
-  Mhm... - powiedziałam i poszłam do baru , gdzie czekał na mnie Edward.
   Zamówiłam mocnego drinka , i po pół godziny tańczyłam nawalona na parkiecie. Pamiętałam tylko jak wsiadamy do auta i jedziemy do domu.
   Rano obudziło mnie chrapanie. Co ? Ja nie chrapie. Chciałam się podnieść , lecz silne ramiona trzymały mnie w żelaznym uścisku.
-Edward!
- Co ? - mruknął
-  Co ty robisz w moim łóżku?!
- Leże , nie widać?
- To mnie puść.. Chce iść się wykąpać.
- Pójdę z tobą , jeśli nie masz nic przeciwko.
Zarumieniłam się .
- Tak Edward ! Mam coś przeciwko! Bez przesady. - żachnęłam się .
Westchnął cicho i mnie wypuścił.
-Ej  , a  tak właściwie co się wczoraj działo?- zapytałam spod prysznica.
- Upiłaś się i zaczęłaś śpiewać i tańczyć.
- Boże..
- Oj Bells...
- Co ?! Bells! - tylko nie to! Przypomniały mi się czasy jak byłam człowiekiem , miałam przyjaciela który tak na mnie mówił. Zginął w wypadku.. Chciało mi się płakać.
- Ej , wszystko w porządku?
- Tak , tak...
__________________________________________
Dzień Doberek! Jestem Cullenowa! :D W rlu mam na imię Halszka i mam 13 lat. Wiem , rozdział krótki , ale chciałam się dowiedzieć co sądzicie o moim pisaniu :D Następne rozdziały będą dłuższe , ale błagam o szczere opinie :D Kontakt ze mną na gg- 19332828 lub e-mail - halszka000@o2.pl 

 :)

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 7

- Kocham Cię - wyszeptał.
- Kocham cię - powtórzyłam, na nowo złączając nasze usta w namiętnym pocałunku.
Nie długo było dane nam cieszyć się sobą. Natychmiast doskoczyła do nas Marissa.
- Wiedziałam, że tata pozwolił mi z wami pojechać nie bez powodu - wypiszczała tuż nad moim uchem. 
Edward spojrzał na nas zaskoczony. Posłałam koleżance zirytowane spojrzenie i podeszłam do wampira. Pomachałam mu powoli przed twarzą i dmuchnęłam w ucho. Po chwili nie pamiętał nic od momentu przerwania naszego pocałunku. To zadziwiające jak łatwo jest komuś wyczyścić pamięć. 
- Bello - z zamyślenia wyrwał mnie głos Edwarda. - Czy nie uważasz, że warto by było coś zrobić? Oni chyba już naprawdę nie mają co robić.
Spojrzałam w stronę kanapy i ujrzałam 4 całujące się pary.Przewróciłam wymownie oczami i głośno gwizdnęłam. 8 par oczu natychmiast na mnie spojrzało.
- No chyba nie zamierzacie tak spędzić całej nocy?
- A co proponujesz? - spytała Leah.
- Karaoke!
Wszyscy przyjęli ten pomysł bardzo entuzjastycznie. Jak zwykle z szeregu wyrwała się Marissa ciągnąc za sobą Leę. Zaśpiewały Telephone.
- Marissa! To, że mam ciemniejszą karnacje i włosy w takim samym kolorze, nie oznacza, że jestem jak Beyonce!
- Ale dobrze Ci wychodzi śpiewanie jej piosenek - odparowała boginka, po czym obie zatrzęsły się ze śmiechu.
Następnie mikrofon ujęły siostry Cullen. One wybrały piosenkę Abby- "Does your mother know". Wszyscy głośno klaskali, ale ich występ nie mógł przebić Emmett'a, Jasper'a i David'a "śpiewających" "International Love" Pitbull'a i Chris'a Brown'a jednym głosem. Było świetnie kiedy Edward zaśpiewał "Grenade" Bruno Marsa, ale po występie mojego ukochanego stało się coś czego bałam się najbardziej- wcisnęli mi do ręki mikrofon.
-Będziesz śpiewać- zapiszczała Alice.
-Niby co?
-A to- krzyknęła Leah i puściła piosenkę Katy Perry- Part of me. Piosenka mi się podoba ale ma też dla mnie dziwne symboliczne znaczenie: "To jest ta część mnie, której nigdy mi nie zabierzesz". Chyba chodzi o to, że w głębi serca nadal jestem człowiekiem. Nie pogrążając się dalej w rozmyślaniach zaczęłam śpiewać. Kiedy piosenka się skończyła rozległy się brawa. Dziewczyny doskoczyły do mnie i pociągnęły po schodach do pokoju Alice.
-Rozruszałaś nas! Ubieraj się!-powiedziała Alice.
-Gdzie?!
-Idziemy do klubu! Jest dopiero 22!- wykrzyknęła Rosalie.
Z miną zbolałego psa zaczęłam się ubierać.
<pół godziny później>
Siedzimy w samochodach. Ja mam na sobie beżową, krótką, koronkową sukienkę na ramiączka, niebieskie czółenka, kopertówkę tego samego koloru i złoty wisiorek z symbolem "wieczności" (leniwa ósemka, dop.aut.). Marissa wybrała coś kolorowego. Ubrała się w czerwoną sukienkę, żółte szpilki, złoty wisiorek serduszko i torbę koloru butów. Leah jak to Leah włożyła na siebie coś stonowanego czyli tunikę w odcieniach błękitu, takie same botki, czarne rurki, czarną torbę i złoty pierścionek z kokardką. Kiedy wyszliśmy z samochodu wszystkie oczy zaczęły jak zwykle pożerać nas wzrokiem a już w ogóle to Marissę bo roztacza wokół siebie ten aromat miłości. To będzie długa noc...
**************************************************************************************************
Hej! Przepraszam że tak długo ale byłam chora, potem mnie nie było,a później mój "kochany" komputer się zepsuł. A tak z innej beczki mam niezbyt dobrą i dobrą wiadomość. Niezbyt dobra- Natalia nie będzie już ze mną pisać, gdyż, ponieważ ma dużo nauki, a dobra jest taka, że jej "obowiązki" przejmuje Cullenowa, której będzie następny rozdział. Buziaki ;**
Zakręcona Wampirzyca
PS Na youtube pojawił się kanał, który prowadzę tam ze swoją przyjaciółką i ogólnie robimy z siebie głupsze niż jesteśmy- zapraszam :)
link:http://www.youtube.com/channel/UC9iVkMKqek8cK95oKVbZKlQ?feature=watch

czwartek, 3 października 2013

Rozdział 6

Patrzyłam w swoje odbicie w lustrze ze skwaszoną miną. Wolałabym biały strój. Poza tym… źle się w nim czuję! Przeszły mnie po całym ciele dreszcze, co rozbawiło dziewczyny. Podreptałam na środek pokoju i usiadłam na miękkim dywanie, po turecku. Alice stanęła nade mną z groźną miną.
- A ty co wyrabiasz? - oburzyła się - Idziemy na dół do chłopaków. Zaopatrzyli nas w alkohol! - pisnęła podekscytowana.
Wskazałam na swój strój palcem wskazującym, prawej ręki.
- Ja się w tym nie pokażę! - zaoponowałam - Przecież mi widać w tym prawie tyłek!
Z dołu dobiegły mnie głośne śmiechy chłopaków i wprost wiedziałam, że śmieją się z mojego oporu. Odsłoniłam zęby i przeciągle warknęłam. Wstałam i podeszłam do biurka. Poszperałam po szufladach, nie pytając o pozwolenie i gdy znalazłam to co było mi potrzebne, zeszłam na dół, wpierw związując włosy w luźną kitkę. I nie pytajcie się mnie, bo tak… zabrałam gumkę Alice.
Stanęłam za chłopakami tak cicho, że mnie nie usłyszeli. Ach te cechy aniołów! Oglądali jakiś durnowaty mecz. Z prędkością szybszą wampirowi, wybiegłam na dół i wyłączałam po kolei korki, a następnie znów je włączałam, jeśli były nieodpowiednie. Gdy usłyszałam chóralne „Ej! Co jest?”, zwinęłam dłonie w pięść i rozwaliłam zasilanie, aby nie można było go naprawić. Bynajmniej dziś…
Wskoczyłam przez okno na górę i skrzyżowałam ręce na piersi ze złośliwym uśmiechem.
- Rozwaliłam korek - wyszczerzyłam się.
Usłyszałam jak chłopaki wstają i wpadają niczym błyskawice do pokoju. Stanęli jak wryci na nasz widok i każdy podszedł do swojej dziewczyny, aby ją pocałować. Nawet Jacob podszedł do Lei. Wyminęłam lepiące się do siebie pary i zeszłam na dół. Zobaczyłam kilkadziesiąt piw, kilkanaście wódek i kilkanaście butelek Jack Daniels’a. Pokiwałam głową z dezaprobatą i otworzyłam whiskey, poczym pociągnęłam „z gwinta”.
Oblizałam usta z uśmiechem i rozwaliłam się na kanapie, czekając aż wszyscy przyjdą. Zeszli po pięciu sekundach, a chwile przed nimi, dołączył do mnie Edward ze skwaszoną miną. Podałam mu butelkę takiego samego trunku jak mój i pstryknęłam palcami, aby poczuł ten smak. Z niepewnością wziął ode mnie alkohol i pociągnął pierwszy, malutki łyk. Następnie już większy.
Każdy się poczęstował czym chciał i rozsadowiliśmy się na kanapach. Alice przyniosła jakieś przekąski, a Emmett podniósł już pustą butelkę do góry.
- Gramy w butelkę! - jęknęłam głośno - Oj, dawaj Bello! Będzie fajnie!
Wycelowałam w niego palcem.
- Emmecie Cullen! - syknęłam - Ja jestem już po jednej butelce Jack Daniels’a i jestem już trochę skołowana. Więc z tobą zagram!
Wyszczerzyliśmy się wszyscy i Em zakręcił. Wypadło na Marissę. Misiek uśmiechnął się chytrze i spojrzał na Davida, po tym znów na moją przyjaciółkę i tak w kółko. Klasnął głośno w dłonie, a jego uśmiech się powiększył. Marissa się spięła, czekając na jego pomysł, a rysy twarzy jej stężały.
- Pytanko czy zadanko? - Em poruszył zabawnie brwiami.
- Pytanie - wykrztusiła bogini przez ściśnięte gardło.
- Podoba ci się David?
Marissa spuściła głowę, cała się czerwieniąc.
- Tak - wybąkała cicho, a Emmett wybuchł tubalnym śmiechem.
Oparłam się wygodniej o kanapę i zmarszczyłam brwi.
- Kto pojedzie ze mną do sklepu? - spytałam.
- Po co? - zaciekawiła się Leah.
Uśmiechnęłam się do niej.
- Brakuje mi czekolady i papierosów.
Przyjaciółka wywróciła oczami.
- Jak tak dalej pójdzie, to się uzależnisz.
Wzruszyłam swobodnie ramionami i się podniosłam.
- Picie bez papierosów dla mnie to nie picie - rzuciłam i pobiegłam na górę. Ubrałam się pospiesznie i zbiegłam na dół. Przy drzwiach czekał na mnie Edward, a mi zadudniło serce. Zganiłam się w myślach za tę niesubordynację - Niedługo będziemy.
Do najbliższego supermarketu, mieszczącego się kilka kilometrów od domu Cullenów, dojechaliśmy w dziesięć minut, co można było zawdzięczyć szybkiej jeździe Edwarda. Wbiegłam jak burza do sklepu i wrzuciłam do wózka najpotrzebniejsze rzeczy.
- Nie za dużo tych papierosów? - spytał Edward, idący ciągle obok mnie.
Spojrzałam na dziesięć paczek miętowych fajek i pokręciłam głową.
- Sądzę, że długo będziemy siedzieć, więc trzeba mieć zapasy - wypięłam mu język - Poza tym nie wiadomo kto jeszcze się skusi na nikotynę.
- Tylko nie namawiaj do tego moich sióstr - rzucił z szerokim uśmiechem, od którego zrobiło mi się gorąco i odrobinę zakręciło mi się w głowie.
- Postaram się - wykrztusiłam i wypakowałam zakupy na taśmę przy kasie.
Kasjerka - cycata blondynka o przenikliwym spojrzeniu i zabójczym uśmiechu - spojrzała zalotnie na Edwarda, a we mnie narodziło się jakieś nowe, dotąd mi nieznane uczucie. Jakby… zazdrość.
Nie wiele myśląc nad swoim uczynkiem, chwyciłam dłoń Edwarda i splotłam swoje palce z jego, a następnie wtuliłam się w jego bok. Wampir cicho się zaśmiał, tak aby kasjerka nie usłyszała i zaczął ze mną pracować. Objął mnie w talii i przycisnął mocniej do siebie.
- Ja zapłacę - powiedział, dusząc śmiech i wyjął portfel z tylniej kieszeni dżinsów.
Kasjerka cicho westchnęła pod nosem i oddała Edwardowi reszty. Gdy doszliśmy do drzwi, ten niespodziewanie przygarnął mnie do siebie i pocałował. Nie wiedziałam jak zareagować. Rozum kazał mi się od niego odsunąć, bo w końcu jest moim podopiecznym, ale serce kazało oddać pocałunek. Posłuchałam tego drugiego.
Odsunęliśmy się od siebie, a ja zapragnęłam ponownie wpić się w jego marmurowe i chłodne wargi. Otrząsnęłam się ledwo i wyszłam na zewnątrz. Chłodne powietrze podziałały na mnie trzeźwiąco. Pospiesznie podeszłam do volvo i wsiadłam, gdy tylko Cullen otworzył auto.
Zagryzłam wargi, aby nie palnąć jakiej głupoty, choć na usta cisnęło mi się wiele pytań. Wyjęłam z kieszeni bluzy niebieską paczkę i wyjęłam papierosa. Pomacałam kieszenie spodni i w końcu wyczułam mały prostokącik, który wyjęłam i wydobyłam z niego ogień. Zaciągnęłam się papierosem, aby po chwili wypuścić dym z płuc.
- Dlaczego odstawiłaś ten cyrk w sklepie? - spytał Cullen.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem. Po prostu ta blondynka się do ciebie głupio szczerzyła i myślałam, że nie jest w twoim typie. Jeśli się myliłam to przepraszam - odpowiedziałam, patrząc się tępo w szybę przede mną.
- Nie. Nie pomyliłaś się - powiedział, przemieniając bieg - Poza tym mam już kogoś na oku.
- Ooo - spojrzałam na niego - A zdradzisz mi kogo? Chyba, że to wielka tajemnica.
Powiedz, a rozszarpię ją na strzępy.
Wampir odrobinę się zasępił i spojrzał na drogę. Zacisnął kurczowo dłonie na kierownicy i zmarszczył brwi.
- Nie wiedziałam…
- Ciebie - wszedł mi w słowo, a ja nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Posłałam mu zszokowane spojrzenie.
- Słucham?! - wykrztusiłam.
Volvo zwolniło i zjechało z drogi. Edward wysiadł z samochodu i usiadł na masce, więc poszłam w jego ślady.
- Zakochałem się w tobie, Bello - wyznał, patrząc mi w oczy - Odkąd zobaczyłem cię pierwszy raz, poczułem, że właśnie taką chciałbym mieć dziewczynę. Gdy widziałem cię w towarzystwie innego chłopaka, miałem ochotę rozszarpać go na strzępy. Wiem, że pewnie teraz nie będziesz chciała mnie znać - to ostatnie zdanie wypowiedział, przyglądając się drzewom przed nami.
Westchnęłam głośno i ustałam przed nim. Dotknęłam dłonią jego policzka i blado się uśmiechnęłam.
- Cieszę się, że mi to powiedziałeś. Ja również coś do ciebie czuję. Nie jestem pewna czy się zakochałam, ale na pewno czuję coś więcej niż tylko sympatię - jego oczy zaświeciły się dziwnym blaskiem - Może nawet nasz związek by wypalił, ale nie możemy być razem Edwardzie - te światełko w jego oczach szybko zgasło - Chciałabym, ale…
- Ale co?
- Ale nie możemy być razem - po policzkach spłynęły mi łzy - Nie przez to kim jestem - przetarłam policzki - Kryję pewną tajemnicę, która nie pozwala mi cię kochać, rozumiesz? Tajemnicę, której ty nie możesz poznać.
Edward mocno mnie przytulił.
- Czy jeśli będziemy razem, coś może się stać?
Wtuliłam się w niego mocniej.
- Jeśli nie uzyskam poparcia pewnej osoby… możemy oboje zginąć. Tak samo jak Leah i Jacob. Lecz ona chyba to poparcie uzyskała.
Uniosłam głowę i napotkałam jego zatroskane spojrzenie.
- Kocham cię, Bello - szepnął i czule mnie pocałował.
Oddałam pocałunek jak najbardziej chętna, lecz po chwili się odsunęłam.
- Jedźmy już - rzuciłam i wsiadłam do samochodu.
- Od teraz mamy udawać, że nic się nie wydarzyło? - spytał odpalając silnik.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nic nie będziemy udawać.

Wróciliśmy do domu Cullenów i prawie wszyscy ledwo trzymali się na nogach. Wywróciłam tylko oczami, przebrałam się i sięgnęłam po butelkę Whiskey. W tym samym momencie usłyszałam dźwięk łamanej gałązki. Odwróciłam się w błyskawicznym tempie i ujrzałam Nathaniela wraz z Grace Moon.
Cholera, zaklęłam w myślach i wyszłam im naprzeciw, wraz z moimi wstawionymi przyjaciółkami.
- Witam pani profesor - ukłoniłam się - Witaj Nathanielu.
Azjatka popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem.
- Nie potrzebnie mu wyznawałaś miłość, Bello - szepnęła.
Spuściłam głowę.
- Przepraszam pani profesor, lecz wszyscy wiedzą, że miłość nie wybiera - spojrzałam na dyrektorkę szkoły aniołów - Czy to oznacza, że jestem zawieszona w należących do mnie czynnościach?
- Zastanawialiśmy się nad tym - wyjaśnił Nathaniel - I podziękuj Amorowi. To on wyjawił, że ty i - spojrzał niechętnie na Edwarda - Cullen od samego początku byliście sobie pisani - podszedł do mnie - Masz szczęście, że nie wyjawiłaś mu kim jesteśmy - posłał mi porozumiewawcze spojrzenie i zerknął na Leę i Marissę, które ledwo trzymały się na nogach - Zaopiekuj się nimi, Bello - uśmiechnął się pogodnie, a ja odwzajemniłam ten gest.
Nathaniel rzadko kiedy się tak uśmiecha. Otworzył szeroko ramiona, a ja się do niego przytuliłam. Słyszałam powarkiwanie ze strony Edwarda, na co Nathaniel się zaśmiał.
- Ten twój podopieczny jest zazdrosny - to go widocznie rozbawiło, bo moim ciałem wstrząsnęło od jego śmiechu.
- Nathanielu od kiedy ty się śmiejesz? - uniosłam brew w geście zdziwienia.
- Odkąd poznałem ciebie - odpowiedział i mocno mnie uściskał - Bądź szczęśliwa Bello. I naturalnie rozważna - ponownie posłał spojrzenie w stronę moich przyjaciółek - Dziś im daruję, bo macie jakieś spotkanie - dotknął moje „piżamy”, co spowodowało kolejne warknięcie Edwarda (czyt. Kolejny śmiech Nathaniela) - Całkiem ci do twarzy w tym… czymś.
- To jest piżama! - udałam oburzenie i wydęłam zabawnie wargę.
Anioł poczochrał moje włosy.
- Ja lecę już - błysnął zębami - Trzymajcie cię.
Podeszłą do mnie dyrektorka i położyła mi dłoń na ramieniu.
- Dbajcie o siebie. I szczególnie uważajcie na Tanyę. Ona coś kombinuje, Bello - ostrzegła mnie i znikła. Nathaniel jeszcze posłał mi szeroki uśmiech.
- Wolę cię w takiej wersji! - krzyknęłam, gdy znikał w lesie.
(Dla uściślenia, podczas rozmowy z Nathanielem, Cullenowie nic nie słyszeli, gdyś aniołki były zasłonięte tarczą dźwiękoszczelną - dop. Aut.).
Wróciłam do Cullenów, trzymając przyjaciółki, aby się nie obaliły. Edward stał przy oknie, gniewnie wpatrując się w miejsce, w którym znikł mój mentor. Podeszłam do niego z gracją baletnicy.
- Co ci…
- To twój chłopak? - spytał przez ściśnięte zęby, a ja wybuchłam śmiechem.
- Nie - odpowiedziałam i objęłam go w pasie, a on nieco się rozluźnił - On jest moim znajomym. I wiesz co…? Dostałam poparcie co do naszego związku.
Spojrzał na mnie zaskoczony, a ja ustałam na palcach i namiętnie go pocałowałam. Objął mnie w pasie i mocno do siebie przytulił.
- Kocham cię - wyszeptał.

- Kocham cię - powtórzyłam, na nowo złączając nasze usta w namiętnym pocałunku.
------------------------------------------------------------------------
Witam. 
Mam nadzieję, że nn wam się podoba...
W końcu pogodziłam Bellę i Edwarda, ale tajemnica jeszcze nie wyszła na jaw i prędko nie wyjdzie ; D Nie rozpisuję się...
Powiem tylko, że prowadzę blogo-pamiętnik. Jeśli ktoś chce adres to możecie pisać na gg lub e-mail. Wszystko podane w aktualnościach..

Pozdrawiam...
Normalnaa Psychopatkaa

P.S. Przepraszam, że tak mętnie piszę, ale nie jestem w nastroju dziś :/

środa, 18 września 2013

Rozdział 5

Po dwóch godzinach zabawy wróciliśmy do domu. Kiedy tylko przeszłam przez próg, wielkie futrzane coś przygniotło mnie do podłoża.
-Kiler!
-No co?- spytał kiedy już go z siebie zepchnęłam.-Długo was nie było!
-No wiem, ale teraz idę się przebrać.
Szybko wskoczyłam do łazienki i zmyłam makijaż oraz  rozczesałam włosy. Po odświeżeniu swojego wyglądu wybrałam swoją ulubioną piżamkę złożoną z krótkich szortów w różową kratkę i szarą bluzkę na ramiączka do kompletu. Tak przebrana zbiegłam na dół i ujrzałam naszą nauczycielkę- Grace Moon! Młoda azjatka siedziała razem z moimi przyjaciółkami na kanapie, popijając herbatę.
-Pani profesor- wydałam z siebie wystraszony pisk.
-Witaj Bello- odpowiedziała młoda anielica. Była ubrana prawie całkowicie na biało. Tylko koszulkę miała kolorową, a i ona była jasno-błękitna. Z pleców wyrastały przepiękne skrzydła. Każdy anioł ma inne, a gdyby moje mi się tak nie podobały pragnęłabym mieć identyczne jak Grace. Spojrzałam nieśmiało na kobietę i wydukałam ciche:
-Przepraszam.
-Bello nic się nie stało- odparła nauczycielka.- Ja wiedziałam, że tak będzie.
-Jak to?- zdziwiła się Marissa.
-Jak pewnie wiecie, moim darem jest widzenie przyszłości. Widziałam to wszystko. Tak już musiało być, a jako, że jestem na wyższym stopniu niż Nathaniel zezwalam na ujawnienie się w tym przypadku. Ale dopiero gdy tak jakoś się stanie. Nie kontrolujcie tego. Po prostu, kiedy się ujawnicie to nie będziecie miały takich wielkich kłopotów.
-A ja co mam powiedzieć- pisnęła Marissa.
-Prawdę, kochanie- odpowiedziała cierpliwie profesorka.- Ach, przed domem stoi twój skuter. Mama prosiła, żeby Ci go przyprowadzić.
-Dziękuję- odparła i wyskoczyła z domu jak błyskawica.
Kiedy wyszłyśmy na dwór ujrzałyśmy Marissę przytuloną do błękitnego Vespa.
-Moje cudeńko- piszczała boginka.- Trzeba Cię wziąć do mechanika. Ładnie Cię wypoleruje, polakieruje i zrobi przegląd.
Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać podobnie jak i Leah, Grace oraz Kiler. Nagle nasza nauczycielka spojrzała na swój wisiorek-zegarek z aniołkiem.
-Ojej! Jest już północ! Ja muszę lecieć bo wy musicie się wyspać, a ja mam zajęcia o 7! No to papa- pożegnała się i znikła.
-Dobra idziemy spać- zakomenderowała Marissa i pomaszerowała do domu uprzednio chowając skuter do garażu.
Szybko wbiegłam do sypialni i ułożyłam się w łóżku. Zasnęłam z dziwnym uczuciem, że jestem obserwowana.

Rano...

Rano zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Ubiorę się niczym aniołek- w krem, biel i błękit. Założyłam białe rurki, kremową bluzkę na krótki rękaw, niebieskie balerinki, plecak w kolorze butów, a do tego złoty krzyżyk na łańcuszku. Włosy rozpuściłam i wyszłam z łazienki. Kiedy zeszłam na dół dziewczyny były gotowe. Leah siedziała przy komputerze, a Marissa robiła jajecznicę. 
-Właśnie Leah miała po ciebie iść- powiedziała nakładając jajka na talerze.- Zjadaj i jedziemy do szkoły. 
-Taa- przytaknęła Leah.
-Hej, i najpierw jedźcie do mechanika.
-My?- spytałam zdumiona.
-Ja pojadę skuterem, ale jak go tam zostawię to jak mam wrócić do szkoły.
-Jak na skrzydłach- odparłam i chwilę później wszystkie trzy zataczałyśmy się ze śmiechu.
-Dobra, koniec. Jedziemy- zawyrokowała Marissa i wyszła z domu.

Jakiś czas później...

Jesteśmy już pod szkołą. Marissie było trudno nie tyle rozstać się ze skuterem, co z mechanikiem pracującym w warsztacie. Dowiedziała się, że jest on nie tyle mechanikiem co synem właściciela warsztatu. Theo ma 20 lat i niedawno przeprowadził się do Forks razem z rodzicami. Wcześniej mieszkał w Los Angeles. Miasto Aniołów w sumie jest nazywane słusznie. Tam mieszka najwięcej aniołów i jest główny portal do nieba. Teraz jesteśmy już pod szkołą. Od razu doskoczyła do mnie Alice.
-Bello! Dziękuję Ci! Gdyby nie ty, ta ruda by mnie rozczłonkowała- kiedy kończyła mówić zatrzęsła się i zaczęła szlochać. Szybko ją przytuliłam.
-To nic takiego Alice. Musiałam to zrobić, jesteś moją przyjaciółką, a Tanya- dopiero uświadomiłam sobie, że nie ma dzisiaj tej wywłoki w szkole. Rozejrzałam się po parkingu.- No właśnie gdzie jest Tanya?
-Wczoraj kiedy Carlisle dowiedział się od Edwarda co Tanya zrobiła... On, on ją odesłał. Tam skąd przyjechała.
-To znaczy?
-Do jej sióstr, na Alaskę. Ona i Irina pewnie znowu przerzucą się na ludzi. A może Kate by do nas przyjechała?
-Kate?- spytałam już dość podejrzliwie.
-Ona jest ok. Nie martw się nie będzie stawała Ci na drodze. Lubi Edwarda jak przyjaciela.
No teraz to byłam już kompletnie skołowana.
-Czekaj, czekaj...What? O czym ty do mnie mówisz?
Chochlica, która już była spokojna i stała obok, spojrzała na mnie, a ja dostrzegłam w jej oczach wesołe ogniki. Zachichotała.
-Niedługo się dowiesz- zapowiedziała, po czym zniknęła mi z oczu, ostatnią rzeczą jaką zrobiła na moich oczach było wejście do szkoły... O co mogło jej chodzić?

Po lekcjach...

Po szkole, w drzwiach samochodu dopadła mnie Rosalie.
-No co tam Rose?-spytałam przyjaźnie.
-Wczorajsza sytuacja nie była zbyt ciekawa, więc chciałam was i dziewczyny zaprosić na nockę.
-Tylko muszę Ci coś powiedzieć, ja śpię.
-Jak to? Ojej też bym tak chciała.
-Mam taki dar, i mogę sprawić byście mogli spać i jeść normalne jedzenie, może byłoby wam łatwiej.
-Tak!- pisnęła uwieszona na mojej szyi blondynka.- Ale ja dawno nie jadłam czekolady!
-Okej to załatwimy to u was. Brać piżamy?
-Nieee! Będą u nas. To do zobaczenia o?
-Może przyjedziemy wcześniej, tak o 16.
-Dobra na razie!- krzyknęła i wskoczyła do Volvo.
Kiedy przyszły dziewczyny, powiedziałam im o nocowaniu. Strasznie się ucieszyły i gadały o tym przez całą drogę do domu. Jest 14 więc trzeba się przygotować...

Godzina i 45 minut później...

Wybrałam luźne ciuchy. Założyłam legginsy w ciekawy, błękitny wzór, czarną bokserkę, trampki i szarą bluzę. Najważniejsze rzeczy wrzuciłam do białej lnianej torby. Zbiegłam na dół i zastałam tam Leę.
-Gdzie Marissa?- spytałam zniecierpliwiona.
-Nie wiem- odparła indianka.- Sam o tym dobrze wiem, że mamy być tam o 16. Droga zajmie nam 10 minut, wejście do samochodu 1 minutę, a wyjechanie z garażu 2 minuty.
-Marissa masz 2 minuty- wydarłam się.
Po chwili koleżanka stała koło nas.
-A ty coś się tak wystroiła, do mechanika jeszcze zajeżdżamy?- spytała Leah.
-Ale śmieszne. Alice powiedziała, że dla mojego dobra powinnam się wystroić.
-Dobra jedziemy- zakończyłam i wybiegłam do garażu.

U Cullenów...

Już czaję dlaczego Alice kazała się Marissie wystroić. Nasza bogini miłości ma kolejnego adoratora. David jest nią zachwycony! Teraz wszyscy siedzimy w salonie oprócz tych gołąbeczków, bo poszli na spacer.
-Wiedziałam, że tak będzie- powiedziała Alice.- A tak w ogóle Rose powiedziała, że możesz sprawić byśmy spali i jedli!
-Tak- odparłam.- A chcecie?
-Jasne- odparła cała piątka.
-Ale tylko dzisiaj, jeśli chodzi o spanie, ale jedzenie chcemy na stałe- dopowiedziała Rose.
-Nie ma sprawy, ale teraz muszę się skupić- dokończyłam i zamknęłam oczy.- Gotowe. Dzisiaj będziecie odczuwali zmęczenie około 1 w nocy, a jeść będziecie chcieli za 3, 2, 1- chciałam spojrzeć, ale byli już w kuchni!
-Jak ja kocham czekoladę- pisnęła Rose.
Zaśmiałam się, a w między czasie doszła Marissa. Kiedy się najedli razem z dziewczynami poszłyśmy do pokoju Rose.
-Dacie nam piżamy?- spytała Lea.
-Tak- odparła Rose i wyjęła z szafy dużą torbę.- Chłopaki poczekają na dole.
-Co to jest!- wrzasnęłam na widok "piżamy w moich rękach".
-Piżama- odpowiedziała Alice.- Ubieraj się i nie marudź.
Teraz mam na sobie lawendową, satynową piżamkę złożoną z krótkich spodenek i mało zakrywającej koszulki na cienkich ramiączkach. Dziewczyny miały prawie takie same: Marissa czarną, Leah niebieską, Rose bordową, a Alice kremową. Boję się dalszych pomysłów Al i Rose...

********************************************************************
Hej! Wiem, że jestem straszna, bo musieliście długo czekać, ale pierwszy tydzień szkoły tak we mnie uderzył. Od razu kartkówka z chemii, angielskiego, niemieckiego i tak nie ogarnęłam :C Mam nadzieję, że wam się spodobało ;)
Zakręcona Wampirzyca ;***

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 4

Zajechałyśmy pod klub w Seattle "The Night". Weszłyśmy, wpierw kupując bilety i od razu poszłyśmy do baru. Ja wzięłam duże piwo, tak samo jak moje przyjaciółki. Z alkoholem w ręku, weszłyśmy na parkiet i zaczęłyśmy poruszać się w rytm muzyki.
- Mogę prosić? - usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam Edwarda. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową, na znak zgody. Odstawiłam piwo i zaczęłam tańczyć z wampirem. Muszę przyznać, że jest dobrym tancerzem... Kątem oka widziałam, że Leah i Marissa znalazły sobie również jakichś partnerów do tańca. Tzn, Leah znalazła Jacoba, który zapewne przyjechał z Cullenami. Na kilometr można wyczuć, że tą dwójkę ciągnie do siebie, jak Puchatka (jak ktoś nie wie, to chodzi mi o tego misia z bajki) do miodku. No, a Puchatek bez miodku nie da rady przeżyć, no nie? Ale masz porównania, Swan! Wiem, że są zajebiste.
Zakończyła się piosenka (czyt. mój taniec z Edwardem). Odeszłam do stolika, gdzie siedziała naburmuszona Tanya. Wzięłam piwo i pociągnęłam sporego łyka, patrząc się z rozbawieniem na tę wywłokę. Zarejestrowałam jej strój i prawie zakrztusiłam się piwem, gdyby nie ktoś, kto walnął mnie w plecy. Okazało się, że to nie kto inny jak Edward.
- Dzięki - powiedziałam, łapiąc spazmatycznie powietrze i spojrzałam na niego, po czym wskazałam na Tanię palcem - Dlaczego nie uprzedziliście jej, że tu jej nie przyjmą jako striptizerki?
Wampir zaczął się śmiać, na co Tanya się oburzyła i wstała. Jednak zaraz usiadła, ponieważ po moich bokach ustały moje przyjaciółki wraz z Alice i Rosalie. Zaśmiałam się, dopiłam piwo do końca i z torebki wzięłam paczkę papierosów.
Wybaczcie mi - przesłałam w myślach do nieba - Ale staram zachowywać się jak człowiek.
Nie usłyszałam żadnego grzmotu, co oznaczało, że nikt nie ma mi tego za złe. Mój uśmiech się powiększył. Taki sam możecie zobaczyć u Sida (Dla niewiedzących tego z Epoki Lodowcowej. To ten żółty leniwiec, który tak zabawnie mówi), gdy zobaczył mlecz. Podpaliłam fajka i mocno się zaciągnęłam.
- Od kiedy wampiry palą? - spytała Alice.
Wzruszyłam ramionami.
- Ja… Eee… Mogę spożywać ludzkie jedzenie. Mam taki dar. W tym piwo jak i papierosy również się zaliczają do ludzkiego jedzenia.
Jakich chłopak o blond włosach do mnie podszedł. Zlustrowałam go od stóp do głów. Wysoki, dobra muskulatura… Ciemne i hipnotyzujące oczy. Poprosił mnie do tańca, a ja od razu się zgodziłam.
Niestety, okazał się totalnym idiotą i już po dwóch minutach, próbował mnie pocałować.  Niestety, aby nie ujawniać swojej natury, musiałam użyć mniejszej siły niż on i nie udało mi się wywinąć z jego silnego uścisku.
Na moje szczęście, a jego nieszczęście, za mną stanął Edward, Emmett, Jasper i Jacob. Ich miny ciskały gromy, a blondyn przestraszony odszedł.
- Dzięki za pomoc - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam przyjaciółki na parkiet, wraz z Rosalie i Alice. Ale je również mogę teraz nazwać przyjaciółkami czyż, nie?
Nasza piątka wyglądała, jak te narwańce z takiej bajki o wróżkach, czy kimś tam. Hmm… Jak to było? A! WITCH! Ja pasuję do tej chinki, która kontrolowała wiatr, Rosalie to ta blondi, co panowała nad ziemią, Alice to ta szatynka, mająca wodę, Leah, to ta co panowała nad ogniem, a Marissa ta, co miała nad wszystkimi kontrolę. Czy jak to tam było… Zaśmiałam się ze swojego kojarzenia, a dziewczyny na mnie spojrzały.
- Co się tak bawi? - spytała Marissa, zakładając ręce na biodra.
Wyjawiłam swoje skojarzenie i one również zaczęły tańczyć. W pewnej chwili rozbłysły światła i DJ, oznajmił, że czas na karaoke. Tanya pierwsza poleciała i zaczęła skrzekliwie śpiewać jakąś piosenkę Seleny Gomez - Sad Serename, ale ją spieprzyła. Po sali rozeszło się głośnie „Uuu!”, a blondynka warknęła cicho i wtuliła się w Edwarda.
- Bells - Marissa szturchnęła mnie w ramię - Zaśpiewasz?
Kiwnęłam głową.
- Ale potrzebny mi chłopak - mruknęłam.
- Edward umie śpiewać! - pisnęła Alice.
- On nie pójdzie z tą wywłoką! - ryknęła Tanya, a przez tą „wywłokę” po plecach rozeszło się mrowienie, co sugerowało, objawienie się skrzydeł.
Gdy się uspokoiłam, Edward oznajmił swojej dziewczynie, że nie ma zamiaru jej słuchać i poszliśmy na scenę. Poprosiłam DJ’a o puszczenie Rihanna - Stay i wraz z moim towarzyszem zaczęliśmy śpiewać.
Na koniec po sali rozeszły się głośne wiwaty, a my zeszliśmy ze sceny. Przede mną zjawiła się ta wywłoka, Tanya. Miała groźną minę i warczała. Spróbowała mnie uderzyć, ale złapałam ją za rękę.
- Ani. Mi. Się. Waż! - syknęłam i ją pchnęłam, poczym poszłam po kolejne piwo.
Słyszałam za plecami kłótnię blondynki i Edwarda. Na koniec Edward wypowiedział: „Z nami koniec!” i podszedł do mnie.
- Przepraszam cię za nią - mruknął.
- Nic nie szkodzi - odpowiedziałam, pijąc piwo - Ale jeśli jeszcze raz spróbuje coś mi zrobić, zrobię z niej puzzle - uderzyłam go palcem wskazującym w pierś - Ostrzegam.
Wampir się zaśmiał i usiadł na krzesełku obok mnie.
- Nie wiem czemu z nią jestem - westchnął - Nigdy jej nie kochałem i nadal nie kocham, ale… miałem dość, że ciągle za mną łazi.
Usłyszałam, że w łazience, Alice z kimś się kłóci. Wiedziałam, że z wampirzycą, bo tylko wampiry mają takie melodyjne głosy. Zsunęłam się z krzesełka.
- Przepraszam cię na chwilę.
Wpadłam do łazienki i się nie myliłam. Wampirzyca i płomienno rudych włosach i czerwonych oczach, warczała na Alice. Uniosła na nią rękę i się zamachnęła. Nie dopuściłam, aby ktoś skrzywdził moją podopieczną. Odciągnęłam chochlika na bok i sama stanęłam na jej miejscu, groźnie warcząc.
- Zostaw ją w spokoju! - wydarłam się.
- A co mi zrobisz? - zaśmiała się - Jestem od ciebie silniejsza.
- Śmiem wątpić - syknęłam - Nie wiesz kim jestem!
- Wiem! - powiedziała - Jesteś wampirzycą, która żywi się niewinnymi zwierzątkami.
Zaśmiałam się jej w twarz i sprzedałam mocnego, prawego sierpowego.
- Odwal się od mojej przyjaciółki! - najeżyłam się - Nie jestem tylko wampirem. Jestem również twoim najgorszym koszmarem, Victorio!
Ruda się zdziwiła i wkurzyła zarazem.
- Skąd znasz moje imię?
- Bo mam taki dar - wyjaśniłam jak dziecku i zbliżyłam się do niej o krok - A teraz proszę mi wyjaśnić, dlaczego czepiasz się mojej przyjaciółki?
- Bo Tanya mi kazała - wyjaśniła, a ja się ostro zdenerwowałam.
Wyszłam z sali, zaciskając dłonie w pięści i znalazłam szybko Tanyę. Bez pardony dostała prosto w nos i upadła. Ochroniarze do mnie doskoczyli, więc dałam im się wyprowadzić. Moja ekipa (czyt. Przyjaciółki, Cullenowie i Jacob) plus na doczepkę ta szmata, wyszli za mną.
- Jeśli mają się panie bić, to proszę na zewnątrz - oznajmił jeden z ochroniarzy.
Kiwnęłam głową i rzuciłam się na blondynkę, ponownie ją uderzając.
- Bello! - ryknęła Marissa i do mnie podeszła - Zaraz się przemienisz w anioła. Do lasu i to migiem! - szepnęła, aby nawet Cullenowie nie usłyszeli.
Zgodziłam się i poszłam powoli do lasu, warcząc pod nosem. Gdy tylko skryły mnie drzewa, odrobinę ochłonęłam.
- Co się stało? - spytał Edward - Czemu ją uderzyłaś?
Spojrzałam na niego.
- Bo nasłała pewną wampirzycę, na Alice - wycedziłam wolno każde słowo, przez zaciśnięte zęby -  A ja nie mogę pozwolić, aby Alice stała się jakakolwiek krzywda!
- Czemu? - spytała chochlica.
Do nas dołączyła Tanya z obojętną miną.
- Coś sobie ubzdurałaś flądro! - rzuciła się na mnie i próbowała mnie zabić, ale ją szybko unieruchomiłam.
Zamknęłam oczy, a moje przyjaciółki wypowiedziały, równocześnie;
- Ja pierdole!
Poczułam, jak skrzydła się rozkładają, a wszyscy wstrzymują oddechy. Otworzyłam oczy i w tym samym momencie, rozbrzmiał grzmot. Usłyszałam kroki i zwróciłam się w tamtą stronę. Zza drzewa wyszedł Nathaniel. Wysoki i przystojny anioł. Popatrzył na mnie i pokręcił głową.
- Czy zdajesz sobie sprawę Isabello, że musimy porozmawiać? - powiedział - Ostatnio zbyt często się denerwujesz. Chyba nie chcesz przejść na złą stronę mocy.
Wzdrygnęłam się, a anioł podszedł do nas bliżej i spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczyma.
- Oczywiście, że nie Nathanielu - odpowiedziałam - Ale ta tutaj wampirzyca - wskazałam na Tanyę - Naraziła Alice Cullen - podkreśliłam specjalnie imię i nazwisko chochlika - Na niebezpieczeństwo. Dobrze wiesz, że nie mogłam nie zareagować.
- Co jednak nie zmienia faktu, że nie powinnaś była się ujawniać. To kim jesteś powinno pozostać w tajemnicy - skrzyżował ręce na piersi - Wybaczyliśmy ci twój ostatni wybryk, ponieważ zmieniłaś swój wizerunek.
- Nathanielu! - syknęła Marissa - Dobrze wiesz, że gdy anioł się zdenerwuje, nie panuje nad przemianą!
- Marisso… - spojrzał na nią łagodnie. Wiedział, że gdyby tylko na nią krzyknął, zaraz zjawiliby się jej rodzice, a poza tym w niebie każdy uważa ją za dziecko - Wiem o tym, gdyż sam jestem jednym z nich - wywrócił oczami i spojrzał na naszych nowych znajomych i jednego wroga - Będę musiał wymazać im pamięć z tego momentu.
Otworzyłam szerzej oczy.
- Nie możesz tego zrobić Nathanielu! - krzyknęłam razem z Marissą.
Anioł wzruszył ramionami. Marissa zbliżyła się do niego.
- Jako bogini zakazuję ci tego robić! - ryknęła - A boginie są na wyższym stopniu niż aniołowie i dobrze wiesz, że mogę zabronić ci wielu rzeczy.
Nathaniel złapał się za głowę.
- Brawo, Marisso! - zadrwił - Teraz ty zdradziłaś kim jesteś!
Dziewczyna wzruszyła nonszalancko ramionami i uniosła dumnie głowę.
- Mogę robić co mi się żywnie podoba.
W tym momencie głos zabrała Leah.
- Sądzę, że Nathaniel ma jednak rację. Wymażemy im pamięć, a gdy Bella… - spojrzała na mnie z uśmiechem - Ponownie się objawi, dopiero będziemy musiały się Cullenom tłumaczyć. Przecież nie chcemy kłopotów.
- Przepraszam! - głos zabrała Rosalie - Ale czy my możemy zabrać głos?!
- Nie - odpowiedział spokojnie Nathaniel - To sprawa między mną, Bellą, Marissą i Leą - spojrzał na mnie i zmarszczył brwi - Powinnaś się bardziej starać, wywiązywać ze swojego zadania!
Westchnęłam głośno.
- Nathanielu… - zaczęłam - Daj mi to zrobić po swojemu, dobrze? Ty miałeś swoje zadanie i nikt ci się w nie, nie angażował. To, że jesteś moim mentorem, a ja twą podopieczną, nie oznacza, że masz mi wcinać się w zadanie.
Kiwnął głową.
- Dobrze. A gdy wejdziecie do klubu, oni będą myśleli, że w ogóle z niego nie wychodziliście. I… - posłał mi łagodne spojrzenie - Błagam, Bello, panuj nad sobą.
- Tak jest Nathanielu! - zasalutowałam, a on tylko się zaśmiał i zniknął - Wracamy.
Odwróciłam się w stronę oniemiałych Cullenów.
- To ty byłaś tą anielicą w lesie? - spytał zszokowany Edward.
- Nie wiem o czym ty mówisz - zaśmiałam się.

Wróciliśmy do klubu i tak jak powiedział mój mentor, Cullenowie zapomnieli o całym zajściu, jednak przetłumaczyłam Tanyi, że od Alice ma trzymać się z daleka.
-------------------------------------------------------------------------
Hejka! <3
Jak podobał wam się rozdział...? Mi tak średnio, no, ale dobra ; D Kochani, jak wam minęły wakacje...? ; D Ja już do LO :/ Już nie będę miała tyle czasu, aby wstawiać i pisać notki ;( Boże! Nawet nie wiecie jaką czuję rozpacz :( Całe wakacje spędziłam z wami, a teraz... Szkoła wróciła :( Nie wiem po co ona ludziom do życia potrzebna ; D
Dziwnie się czuję... Nie dlatego, że idę do nowej szkoły, tylko dlatego, że w jakimś stopniu was opuszczam... ;( Będę tu ciągle, ale... rzadziej. Wiecie o co mi chodzi prawda...? Nn na każdego bloga będą wstawiane na pewno później... A z tym będę czuła się podle :/
Gdy założyłam pierwszego bloga, nie czułam czegoś takiego, gdy musiałam zaprzestać pisania notki na kilka dni, aby poświęcić się nauce. Ale teraz to LO, a nie Gimbaza. Trzeba bardziej się przyłożyć :(
Dobra pyszczki moje, ja już nie będę pisała, bo jeszcze chwila, a ja tu się popłaczę ; (

Pozdrawiam was gorąco i całuję :**
Zwariowana Natalia <3

P.S. Trzymajcie się w tych szkołach!!! <3 Pamiętajcie, że ja zawsze z wami jestem <3

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 3

Obudziłam się o 6.30 i od razu pobiegłam się umyć. Wzięłam szybki prysznic i uczesałam włosy w roztrzepanego koka. Następnie ubrałam zwykłe, stare rurki, czarną bluzę, zielone trampki i bejsbolówkę w tym samym kolorze. Właśnie zeszłam na dół. Jest dopiero 7.10 więc zrobię im śniadanie. Postawiłam na naleśniki z czekoladą. Kiedy posiłek był gotowy na dół zeszły Leah i Marissa.
-Bells kocham Cię- pisnęła Marissa i zabrała się za naleśniki.
-Kto Cię uczył gotować?- spytała Leah napychając się naleśnikami.
-Jak zostałam wampirem, to jakiś rok po przemianie miałam już świetną samokontrolę i mogłam wyjść i zamieszkać wśród ludzi. No, ale trzeba było zarabiać. Zatrudniłam się w jakimś zajeździe i gotowałam w zamian za schronienie.
-No ja się dziwię, że Cię wypuścili- przyznała Leah.
-Hah dzięki- odparłam i spojrzałam na zegarek.- Dobra trzeba jechać, jest już za dziesięć ósma. Leah teraz bierzemy twój samochód, ok?
-Spoko, chodźcie- odpowiedziała.

<<<5 MINUT PÓŹNIEJ; POD SZKOŁĄ>>>

Uwielbiam te samochody! Są takie szybkie; prawie tak szybkie jak skrzydła. Wracając; teraz jesteśmy na parkingu. Nagle trafiło mnie przeczucie, że zaraz coś miłego się stanie i w tym samym momencie na swoim policzku poczułam coś mokrego.
-Kiler- pisnęła Marissa.
-Piesku co ty tu robisz?- spytała Leah jednocześnie drapiąc go za uchem.
-No wczoraj nie przybyłem, a ze swoich własnych źródeł wiem, że budynek obok zajmuje ośrodek szkolenia psów policyjnych- odszczeknął nasz pupil.
-Kiler, ty chcesz być psem policyjnym?- spytałam zdziwiona.
-Teraz nie, ale może kiedyś? A poza tym wychodziłbym razem z wami i nie nudziłoby mi się w domu. Jak wiecie moja nuda nie wnosi nic dobrego do wystroju wnętrz- odpowiedział przebiegle.
-No okej- powiedziała Leah.- Chodźmy, trzeba Cię zapisać.
Szybko wyskoczyłyśmy z samochodu, a za nami nasz pupil. Kiedy ruszyłyśmy w stronę budynku, jak spod ziemi wyrośli Cullen'owie i Jacob. Kiedy Alice chciała się z nami przywitać zauważyła Kilera.
-Ojej- pisnęła.- Jaki śliczny piesek. Zapisujecie go do ośrodka szkoleniowego?
Kiedy chciałam, odpowiedzieć, Alice zaczęła drapać go za uszami. Niestety trafiła w jego czuły punkt.
-Tak, tak, tak- zawył i wystawił język.
-Boże, ten pies mówi?!- pisnęła i odskoczyła od Kilera. Pies zaczął skomleć i przesyłać mi w myślach przeprosiny.
-Nic się nie stało piesku- odpowiedziałam na głos i przytuliłam go do siebie.
-Dlaczego twój pies mówi- spytała Tanya, z zazdrosnymi ognikami w oczach.
-Bo może- odpowiedziała Leah, czym wywołała śmiech u wszystkich oprócz partnerki Edwarda.
-Piesku chodź do mnie- zaczęła go przywoływać przesłodzonym głosem Tanya.
Kiler spojrzał na nią i powoli podszedł. Wciągnął powietrze pomieszane z jej perfumami przez nos, po czym zakaszlał, sarknął i uciekł pocierając łapą nos.
_Bello skoro już wiedzą to mogę coś powiedzieć?_ (chodzi o to, że Kiler przesyła myśli do Belli i nawzajem, dop.aut.).
_Spoko_odesłałam mu odpowiedź.
-Nie chcę nic mówić, ale perfum używa się z umiarem- powiedział Kiler.
Tanya spojrzała i podeszła do Edwarda.
-Ediii! Ja chcę tego psa! Proszę!
-No chyba kurwa nie- odpowiedział Marissa.
-Tanya, proszę Cię; ogarnij się- powiedziała ostro Alice, po czym zwróciła się do Kilera.- Przepraszam, że na Ciebie krzyknęłam.
-Nic się nie stało- szczeknął i polizał Alice po twarzy.
-Ale jak to możliwe, żeby on mówił?- spytał Edward głaszcząc Kilera.
-Magia?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-A jak się wabi?- spytała Rosalie, która też już zdążyła zaprzyjaźnić się z naszym psem.
-Kiler- odpowiedziała Leah.
-Em, nie żeby coś, ale jest 8.30- powiedziała Marissa.
-Na pierwszą lekcję i tak nie zdążymy więc może pójdziemy z wami do tego ośrodka- zaproponował Jasper.
-Okej- odpowiedziałam, po czym ruszyliśmy.

<<<5 MINUT PÓŹNIEJ; PRZED OŚRODKIEM SZKOLENIOWYM>>>

-Kiler- zwróciłam się do naszego psa.- Pamiętaj, musisz się pilnować i nie mówić.
-Hau, hau- zaszczekał, czym wywołał u nas śmiech.
Nawet nie zauważyliśmy, że podeszła do nas jakaś miło wyglądająca kobieta w średnim wieku.
-Słucham w czym mogę pomóc? Chcą państwo zapisać pieska na szkolenie?
-Tak- odpowiedziałam.- Szkolenie kończy się o?
-O 14. Jeśli nie może pani go wtedy odebrać po prostu zostanie chwilkę dłużej.
-Dobrze, czy trzeba coś podpisać?
-Tak tylko tu, tu i o jeszcze tu- mówiła trzymając przed moimi oczami formularz. Standardowo; imię, nazwisko, dane kontaktowe i podpisy.- A jak się wabi?
-Kiler- odpowiedziała Marissa.
-Dobrze, więc ja zabieram Kilera, a wy możecie już iść.
-Dziękujemy, do widzenia- odkrzyknęłyśmy do oddalającej się kobiety.
-To co teraz do szkoły?- spytał Emmett.
-No raczej.
-A tak w ogóle to czym jesteś- spytała Alice Marissy.
Moja koleżanka zachichotała.
-Kimś odmiennym, ale nie mogę powiedzieć kim. Może kiedyś się dowiecie.
-Pff- fuknęła Tanya.- Ty wiesz kim jesteśmy, więc nam też musisz powiedzieć. Nie jesteś żadną boginią.
Po tym stwierdzeniu ja, Marissa i Leah wybuchłyśmy śmiechem. Ta blondi nawet się nie domyśla ile w tym jest prawdy. Wszyscy popatrzyli na nas jak na wariatki.
-Może kiedyś wam powiemy i zrozumiecie, ale na razie nie ma na to szansy- wyjaśniłam.
Nawet nie zauważyłam, że jesteśmy już pod szkołą.
-Dobra ja lecę na w-f!- krzyknęłam i chciałam pobiec jednak jakaś mała, acz dość silna ręka mnie złapała. To była Alice ciągnąca za sobą Edwarda.
-My też mamy w-f. Pójdziemy razem- obwieściła po czym pociągnęła nas w stronę sali gimnastycznej.
Nagle usłyszeliśmy za sobą stukot obcasów i warczenie. Kiedy się odwróciliśmy przede mną stała Tanya. Zanim jednak odezwała się do mnie zwróciła się do Alice.
-A ty maleńka co robisz? Próbujesz ich wyswatać? Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo! Ty nędzna jasnowidzko!
Alice miała już suche oczy! Kogo jak kogo, ale mojej podopiecznej to ty wyzywać nie będziesz.
-Blondi ogarnij swoje emocje. O nie, Edward jest mój- naśladowałam jej głos.- Tobie to jest potrzebne lekarstwo. Maść na ból dupy konkretnie.
Rozległy się brawa i wiwaty. Chyba nikt wcześniej jej się nie postawił.
-A ty co? Obronić się sama nie umiesz wróźbitko?
-Tanya!- wrzasnął na nią Edward przytulając do siebie Alice.- Ty jesteś jakaś ostro pogięta! Jeszcze jedno słowo i z nami koniec!
-Nie zrobisz mi tego! Przecież TA (czyt. wampirza- dop.aut.) miłość jest silniejsza od miłości do siostry.
-Ale ja Cię..
I w tym momencie rozległ się dzwonek, a po nas przyszedł wuefista.

<<<5 GODZIN PÓŹNIEJ; PO LEKCJACH PRZED BUDYNKIEM SZKOŁY>>>

Tani już nie było dzisiaj w szkole, pewnie się zerwała. Kiedy chciałam wejść do samochodu, do czekających tam dziewczyn, Alice krzyknęła moje imię,
-Bello! Chciałabym Ci za wszystko podziękować. Jeśli mogę coś dla Cie...
-Nie Alice- przerwałam jej.- Nie musisz nic robić. Chciałabym tylko byś została moją przyjaciółką.
-Miałam nadzieję, że to powiesz- przyznała.- A może razem z dziewczynami pójdziecie z nami do klubu? Jest wieczorek karaoke.
-Okej to do zobaczenia.
-O 20 po was przyjedziemy.
-Na razie.
Szybko pojechałyśmy po Kilera, a teraz czas się przygotować.

<<<6 GODZIN PÓŹNIEJ; KONIEC PRZYGOTOWAŃ>>>

Po tych godzinach przesiedzianych w garderobie w końcu wybrałam luźną, czarną sukienkę bez ramiączek, w tym samym kolorze szpilki i kolczyki w kształcie serc i naszyjnik. Wyciągnęłam jeszcze czarny kuferek i schowałam do niego najpotrzebniejsze rzeczy. Zrobiłam sobie lekki makijaż, a włosy przerzuciłam na jedno ramię i zakręciłam. Jestem w sumie gotowa do wyjścia. Kiedy wyszłam z pokoju na korytarzyku wpadłam na Leę i Marissa'ę.
-Świetnie wyglądacie- powiedziałam zgodnie z prawdą.
Ktoś właśnie zatrąbił, to pewnie Cullenowie. Zeszłyśmy na dół i zabrałyśmy się samochodem Marissy. Teraz jedziemy za Cullenami. Zapowiada się fajna impreza...

************************************************************************
Hej! Sorka, że tak długo, ale książki do szkoły, to całe zamieszanie i jeszcze miałam wesele w Częstochowie :) Mam nadzieję, że się spodoba ; Zakręcona Wampirzyca C:

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 2

Po zakończonym apelu, pojechałyśmy do domu, aby się przebrać na wizytę u Cullenów. Ja nie mam zbytniej ochoty tam jechać, zważywszy na obecność Tanyi, ale przecież Edward i Alice są moimi podopiecznymi. Muszę ich przecież lepiej poznać, czy nie tak?
Wróciwszy do domu, od razu pobiegłam na górę do swojej sypialni, albo raczej łazienki i wzięłam szybką kąpiel, ale starałam się nie moczyć włosów.
Po piętnastu minutach, wpadłam niczym burza do garderoby i zastanowiłam się co założyć. Na moje nieszczęście, garderoba została wyposażona w prawie same eleganckie stroje lub sukienki. Na szczęście znalazłam coś wygodnego, czyli żółte spodnie, w tym samym kolorze koszulkę i czarną bluzę, którą zasunęłam tylko do połowy i podciągnęłam rękawy. Na nogi wsunęłam czarno-żółte adidasy za kostkę. (Zestaw stworzony przeze mnie :p dop. aut.) Włosy związałam w wysokiego kucyka i ponownie tego dnia zrezygnowałam z makijażu.
Zbiegłam na dół w ludzkim tempie i zastałam przyjaciółki stojące u szczytu schodów. Tak samo jak ja zrezygnowały ze strojenia się i ubrały się zwyczajnie.
Znów wybrałyśmy mój samochód. Początkowo miałam małe problemy ze znalezieniem odpowiedniej drogi, ale w końcu zapytałam przechodnia i wskazał odpowiedni kierunek. Skręciłam w dróżkę, w środku lasu, która ciągnęła się jakieś dwa kilometry i w końcu wyjechałyśmy na polankę, a na samym jej środku był umieszczony duży dom z pięknym ogrodem. (Kolejne dwa zdjęcia ogrodu 1, 2)
Zanim zdążyłam zapukać w drzwi, otworzył mi blondyn z miłym uśmiechem. Napięłam mięśnie mimo woli.
- Witam - przywitał się - Nazywam się Carlisle Cullen.
- Wiem - odpowiedziałam - Ja jestem Isabella Marie Swan, to Leah Clearwater - wskazałam na dziewczyny - A to Marissa Amare, moje przyjaciółki.
Carlisle zmarszczył brwi i spojrzał na Leę.
- Czy ty nie jesteś czasem córką Sue i Harrego? - spytał, a Leah przytaknęła.
Weszliśmy do środka i Indianka od razu przytuliła się do swojego podopiecznego, a ja usiadłam na kanapie z Marissą. Tanya przytuliła się do Edwarda, a on wywrócił tylko oczami, zapewne czytając jej myśli. Po schodach zeszła piękna brunetka, która przedstawiła się jako Esme. Szybko poznałam jej historię, tak jak wcześniej każdego i uśmiechnęłam się do niej szeroko, zakrywając tym współczucie. Stracić dziecko to chyba najokropniejsza rzecz jaka może się w życiu przydarzyć.
- Jak stałaś się wampirem Bello? - spytał Carlisle, który jak się dowiedziałam jest lekarzem. Gdyby zginął, aniołowie na pewno wzięliby jego dobre chęci pod uwagę i byłby taką samą istotą jak ja.
- Jechałam z rodzicami i mieliśmy wypadek. Oni zginęli, a mnie... - w tej chwili przed oczami stanął mi ten sam obraz. Noc. Pusta droga. Nagle rozłysły światła reflektorów z prawej strony. Pisk opon na szosie. Huk uderzenia. Krzyki. Ból. Zakrwawione ciała rodziców. Płacz. Krzyk. Ból. Blady mężczyzna. Dotyk jego warg na mojej szyi. Jego złote oczy.
- Spokojnie Bello - Marissa objęła mnie pocieszająco ramieniem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cała dygoczę.
Spojrzałam na Carlisle'a.
- To pan - wydukałam drżącym głosem, a oczy mi się zaszkliły - To pan wtedy mnie uratował.
Doktor kiwnął głową.
- Poczułem krew. Ciebie zdążyłem uratować, ale twoich rodziców już nie - odpowiedział.
Tanya udała, że ziewa.
- Nie rozpaczaj tak - mruknęła nudnym tonem - Straciłaś rodziców.. Gdyby nie ty być może Carlisle zdążyłby ich uratować, ale na nieszczęście ludzkości, zajął się wpierw tobą.
Marissa wyszeptała równocześnie z Leą słodkie "O kurwa!".
- Powtórz co powiedziałaś - wycharczałam przez ściśnięte zęby, a złość we mnie zaczęła narastać.
- Że twoi rodzice zginęli przez ciebie - powtórzyła, oglądając swoje żelowe paznokcie.
Warknęłam groźnie. No to sobie kurwa dziewczyna przebimbała. Znów warknęłam tyle, że groźniej łącząc wampiryzm i anielizm (haha :D No nie mogłam się powstrzymać dop. aut.). Moje przyjaciółki podeszły pod ścianę.
Czułam miłe łaskotanie w kręgosłupie. Siłą woli powstrzymałam skrzydła przed ukazaniem się. Warkot nasilał się, tak samo jak moja złość.
Podbiegłam do blondynki i jednym, zwinnym ruchem wyrzuciłam ją przez okno za blond kudły. Szybka rozbiła się pod jej ciężarem na milion kawałeczków.
- Bella! - krzyknęła Marissa - Uspokój się! Nie zapominaj kim jesteś!
Spojrzałam na nią i pokręciłam głową.
- Ta zdzira nie będzie obwiniała mnie o śmierć rodziców! - znów warknęłam - Dobrze wiesz, że próbowałam ich ratować! - spojrzałam dyskretnie w górę - Mam nadzieję, że mi wybaczycie! - krzyknęłam. Cullenowie zapewne myśleli, że to do moich przyjaciółek, ale one wiedziały, że nie.
Użyłam daru Jane i ta parszywa blondynka natychmiast zaczęła krzyczeć w niebogłosy. Podbiegłam do niej i jak najmocniej mogłam (a bądźmy szczerzy, mam bardzo dużo siły, przez wzgląd na to kim jestem), uderzyłam ją w twarz. Na jej prawym policzku pojawiło się spore pęknięcie.
Wstałam, a moja złość, zaczęła się powoli ulatniać. Spojrzałam ponownie w górę, tyle, że już nie dyskretnie. Wiedziałam, że to sprawka, któregoś z aniołów. Kiwnęłam głową na znak podziękowania.
- Sądzę, że muszę jechać, zanim kogoś rozczłonkuję - warknęłam i zanim ktokolwiek zdążył się odezwać, ja odpalałam silnik mojego wozu.
Przyjaciółki bez zbędnych protestów wsiadły i odjechałyśmy. Ja warczałam co jakiś czas, że dałam się wyprowadzić Tanyi z równowagi, ale co się dziwić? Zawsze miałam wybuchowy charakter i nie dam sobie w kaszę dmuchać! Nie jestem jakąś bezbronną dziewczynką, lecz wampirzycą i anielicą w jednym! Potrafię o siebie dbać i bronić! Nienawidzę, gdy ktoś mnie obraża, a szczególnie w tak bezczelny sposób! Niech Tanya będzie świadoma, że jeszcze raz mnie obrazi, to będzie z nią o wiele gorzej, chyba, że znów zareaguje jakiś anioł i mnie uspokoi. Bo gdyby dziś tego nie zrobił, to jak Boga kocham, musieliby składać tą wampirzycę!
Dojechałyśmy do domu, a ja od razu wystrzeliłam w las. Muszę zapolować i polatać. Rozłożyłam swoje białe skrzydła z czerwonymi pasemkami i wzniosłam się ku górze. Moje luźne ubrania zamieniły się w krótką, białą sukienkę, a buty w gołe stopy. To przyniosło natychmiastowe ukojenie. Spojrzałam w dół i ujrzałam soczystą pumę. Rzuciłam się na nią bez zbędnych ceregieli i wypiłam jej krew do ostatniej kropelki, kiedy usłyszałam dźwięk łamanej gałązki.
Zesztywniałam Wciągnęłam powietrze przez noc i po zapachu rozpoznałam Edwarda. Kurwa!
- Kim jesteś? - wyszeptał.
Utworzyłam dar i zmieniłam swoją twarz. Wytworzyłam w dłoniach kulę wody i się przejrzałam. Miałam piękną twarz i brązowe oczy. Odwróciłam sie na pięcie i spojrzałam na zszokowaną twarz Edwarda.
- Anielicą - odpowiedziałam - Nie widać?
- Ale anioły nie istnieją! - zaprotestował.
Prychnęłam.
- Tak samo jak wampiry - odgryzłam się - Ale twoja wiara we mnie jakoś nie jest mi potrzebna - ugryzłam się w język. Powinnam być milsza, w końcu to mój podopieczny, ale znów przypomniała mi się sytuacja z Tanyą.
- Każdy anioł taki miły? - usiadł na złamanym konarze, a ja uczyniłam to samo.
Wzruszyłam ramionami.
- Podobno tylko mi można na drugie imię dać "Sarkazm", więc raczej jestem najmilszą anielicą.
Wampir się zaśmiał.
- Nigdy się nie spodziewałem, że spotkam anielicę - powiedział ze śmiechem - W ogóle nie myślałem, że one istnieją.
Wywróciłam oczami.
- Tak samo jak wszyscy lub prawie wszyscy ludzie na tym świecie myślą, że wampiry nie istnieją - klasnęłam w dłonie - A tu jednak mam wampira obok siebie. Czyż to nie cudowne?
- Nikt mi nie uwierzy - podrapał się po głowie - Więc lepiej nikomu nie będę mówił.
- Jeśli im powiesz, to zapewne wezmą cię za czubka - mruknęłam - Albo powiedz. Zamkną cię w pokoju bez klamek.
Edward westchnął.
- Nie możesz być odrobinę milsza? - spytał.
Zamyśliłam się.
- W sumie to mogę - wsadziłam palce we włosy i zgarnęłam je wszystkie do góry - Wybacz, ale nie najlepszy miałam dzień. Zdenerwowała mnie pewna osoba.
- Rozumiem. Ja też miałem nie najlepszy - uśmiechnął się blado - Opowiesz co się stało?
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie mogę. Ale jeśli chcesz, to ty możesz opowiedzieć śmiało - zachęciłam go - Chętnie posłucham.
- Dobrze - kiwnął głową - Moja dziewczyna - skrzywił się - Powiedziała kilka przykrych słów znajomej i ona się lekko mówiąc zdenerwowała i na nią rzuciła. Gdyby się nie uspokoiła, to musiałbym moją dziewczynę składać.
Wybuchłam śmiechem, który rozbrzmiał echem po lesie.
- Szkoda, że tego nie zrobiła. Byś miał zamiast dziewczyny puzzle - wydukałam jakoś - Miałbyś przynajmniej jakąś rozrywkę.
Chłopak mi zawtórował i śmialiśmy się tak kilka minut, a potem rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym dopóki nie zrobiło się późno.
- Muszę iść - oznajmiłam.
- Odprowadzę cię, tylko powiedz gdzie? - zaproponował.
Zaśmiałam się.
- Dam sobie radę - uśmiechnęłam się.
- A jeśli ktoś będzie chciał zrobić ci krzywdę? Na tym świecie jest dużo wampirów.
Wywróciłam oczami i wytworzyłam na dłoni kulę ognia.
- Jedna kula i po wampirze - zaśmiałam się i wzbiłam się w powietrze - Do zobaczenia. Może!
I odleciałam. Przed domem wróciłam do swojego normalnego wyglądu i schowałam skrzydła. Usłyszałam, że dziewczyny są już u siebie, więc sama również poszłam do swojej sypialni. Wzięłam długą, odprężającą kąpiel, poczym ubrałam się w białe spodenki i białą koszulkę na ramiączka i poszłam spać.
-----------------------------------------------------------------------------------
Hej ludziska!! :D
Wiem, wiem, rozdział był niedawno, pisany przez Zakręconą Wampirzycę, ale ja nie mogłam się powstrzymać i zabrałam się za nn :) Szybko je jakoś skończyłam i mam nadzieję, że wam się spodoba :**
Moi kochani, na moim nowym blogu http://love-is-stronger-than-hate.blogspot.com/ są już opisy bohaterów <3 Byłyby wcześniej, ale moja siostra wyszła z przeglądarki i nic się nie zapisało :< Pół godziny pracy na nic...
To ja nie przynudzam <3

Do napisania <3
Zwariowana Natalia <3

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 1

W ciągu ostatniego roku bardzo dużo się wydarzyło: śmierć we Włoszech, pobyt w Czyśccu, przenosiny do Nieba i nauka, nauka, nauka. Poznałam też moje przyjaciółki oraz zaadoptowałyśmy psa, a w między czasie spotkałam moich rodziców. Teraz siedzę na apelu kończącym naszą naukę ubrana w długą, śnieżnobiałą suknię i wysokie białe buty podobnie jak reszta moich koleżanek. Zwieńczeniem stroju były śnieżnobiałe skrzydła, a w moim przypadku biało-czerwone. Marissa twierdzi, że jest to spowodowane tym, że w poprzednim życiu byłam wampirem. Ale wracając, właśnie do mikrofonu podeszła Grace Moon- dyrektorka szkoły.
-Witam wszystkich absolwentów naszej szkoły oraz ich rodziców i przyjaciół- jej głos rozbrzmiewał w sali apelowej.- Pragnę pogratulować wszystkim ukończenia nauki. Wraz z całym ciałem pedagogicznym wręczymy wam dzisiaj dyplomy. Każdy będzie inny ponieważ zostaną tam wypisane wasze dary- po sali rozniósł się szmer.- Dokładnie tak moi drodzy. Oprócz latania, każdy z was dostanie dar, który będzie mu pomagał w opiece nad podopiecznym lub w innych zajęciach. Ale wracając do głównego tematu. Będą tam wypisane wasze dary, imię, nazwisko oraz miejsce zamieszkania podopiecznych. Teraz kolejno będziecie podchodzić i odpierać świadectwa. Czytamy nazwiskami w kolejności alfabetycznej. Marissa Amare- moja przyjaciółka podleciała do podium po czym jak błyskawica wróciła do nas.- Cindy Brown, Leah Clearwater- moja druga koleżanka pojawiła się koło mnie z kartką w ręce. Green, Henderson, Riley, teraz czas na mnie.- Isabella Marie Swan- jak piorun wystrzeliłam w kierunku sceny, a gdy tam dotarłam podeszła do mnie moja nauczycielka.- Bello, jako, że jesteś jedyna w swoim rodzaju, twoje zadanie będzie trudniejsze. Spotka Cię tam niespodzianka, ale bardzo miła, choć na początku będziesz miała nie małe wątpliwości. Wykorzystuj swoje dary; zarówno wampirze jak i anielskie rozsądnie- kiwnęłam głową na znak zgody i wróciłam na swoje miejsce. Kiedy już siedziałam spojrzałam na trzymaną przeze mnie kartkę;

Dyplom ukończenia 
Haeven University of Angels

Mam zaszczyt poinformować, że w dniu 31 sierpnia 2013 roku wampirzyca Isabella Marie Swan została pełnoprawnym aniołem stróżem. 
Twoje wampirze dary (tworzenie darów i tarcza mentalno fizyczna) nie zostają Ci odebrane. W tym momencie zyskujesz 
dar poznawania historii istoty o której w danym momencie pomyślisz. Wykorzystuj go mądrze.
Będziesz miała dwoje podopiecznych. Są rodzeństwem, a nazywają się Alice Cullen oraz Edward Cullen. Są wampirami wegetarianami i mieszkają w Forks w stanie Waszyngton, USA. Alice straciła większość swojego wigoru gdy Leah Clearwater straciła swoje życie, aby ją ratować. Edward myśli, że nie ma duszy, bo jest wampirem. Twoim zadaniem jest uświadomić im, że nic nie jest ich winą.

Podpisano
Grace Moon

Co? Dwoje? No nieźle. W dodatku mam dziewczynę, którą uratowała Leah.
-Bells!- krzyknęła Leah tuż koło mojego ucha.- Nie uwierzysz, pamiętasz jak Ci mówiłam, że kochałam chłopaka imieniem Jacob?
-No tak .
-On nie wie, że ja umarłam i jest teraz moim podopiecznym. Szkoda tylko, że musimy się rozdzielić. Jacob mieszka w rezerwacie Quilete jakiś kilometr od Forks.
-Czekaj Forks?!
-Tak.
-Moi podopieczni mieszkają w Forks!
Potem był już tylko nasz radosny pisk, który przerwało pojawienie się Marissy.
-Dziewczyny- piszczała.- Rozmawiałam z rodzicami i powiedzieli, że mogę jechać z jedną z was.
-A nie wolisz jechać z obiema?- spytała chytrze Leah.
-No tak ale jak?- zasmuciła się czerwonowłosa.
-Nasi podopieczni mieszkają w tym samym mieście!- krzyknęłam.
Marissa słysząc to wydała z siebie radosny pisk, po czym rzuciła się nam w ramiona jednocześnie przytwierdzając nas do podłoża.

<<<1 GODZINA PÓŹNIEJ>>>

Po serii radosnych pisków i pożegnaniu się z rodzicami, a w sytuacji Lei z tatą, ruszyłyśmy do portalu. Był jeden, ale wystarczyło pomyśleć o miejscu w którym mamy się pojawić. Weszłam do wielkiego strumienia światła, a teraz stoję przed dużym białym domem z czarnym dachem. razem z moimi przyjaciółkami. Na podjeździe stoją 3 samochody z wygrawerowanymi imionami właścicielek. Szary Aston Martin DB9 dla Lei,   czarny Leksus LFA Marissy oraz mój biały McLaren Mp4 12C, na którym leżała karteczka;

Drogie dziewczęta,
Kiedy przydzieliłam wam zadania mam nadzieję, że nie pomyślałyście, że w niczym wam nie pomogę.
W domu są wyposażone pokoje i kuchnia, łazienka, itp.
Będziecie chodzić do miejscowego liceum do klasy z waszymi podopiecznymi.
Grace Moon
PS Bello jako, że jesteś aniołem i wampirem musisz pić zarówno krew jak i spożywać ludzkie jedzenie. Żeby przyjemniej Ci się to robiło od teraz pożywienie Ci smakuje. I niech nie zdziwi Cię łóżko w pokoju, bo spać też musisz.

Spojrzałyśmy po sobie i pobiegłyśmy zobaczyć pokoje. Kiedy jednak weszłyśmy przez drzwi wejściowe, coś kudłatego się na nas rzuciło.
-Killer!
-Cześć, ale się za wami stęskniłem- szczeknął.
-My też. Zostajesz?- spytałam
-Hmm niby tak ale przyjadę jutro, bo mam coś jeszcze do załatwienia.- powiedział po czym zniknął.
Spojrzałyśmy po sobie i poleciałyśmy do naszych pokoi. Najpierw wpadłyśmy do pomieszczenia z napisem Marissa nad drzwiami. Pokój był jasno-różowo-beżowy. Można się w nim było poczuć jak w pałacu i wyglądał prawie identycznie jak stary pokój Marissy. Następnie razem z Leą poszłyśmy do jej pokoju. Był on czarno-biały i przygotowany w nowoczesnym stylu. Kiedy moje przyjaciółki były zajęte swoimi pomieszczeniami, ja podążyłam do swojego królestwa na końcu korytarza. Pokój był biało-fioletowy, i bardzo przytulny. To niesamowite, ale wyglądał tak jak, sypialnia w moim prawdziwym domu! Grace chyba odwiedziła mój dom, albo w meblowaniu maczała palce moja mama. Po chwili podziwiania mojego pokoju ruszyłam po koleżanki aby obejrzeć resztę domu. Były tam jeszcze dwie łazienki w nowoczesnym stylukuchnia oraz salon i jadalnia. Na tyłach domu był ogródek z basenem i altanką, w której znajdował się kominek, dwie kanapy i stolik. Teraz uznałyśmy, że czas spać. Jutro poznamy nowych podopiecznych.

<<<8 GODZIN PÓŹNIEJ>>>

OMG, JUŻ 8! O 9 mamy rozpoczęcie roku. Już zapomniałam jakie przyjemne może być spanie. Słyszę, że Marissa też już się szykuje. Leah zawsze stawia na prostotę i wygodę więc już robi śniadanie. W końcu wybrałam czarną, prostą, krótką spódnicę, marynarkę i szpilki tego samego koloru oraz białą koszulkę. Postanowiłam się nie malować. Kiedy wyszłam z pokoju wpadłam na Marissę ubraną w sukienkę wyglądającą jak połączenie białej bluzki z kokardą przy kołnierzu i czarnej spódnicy. Na nogach ma czerwone szpilki w kolorze szminki na jej ustach. 
-Świetnie wyglądasz Bells- pisnęła na mój widok.
-Ty też- przyznałam.- Chodź do Lei.
Zbiegłyśmy po schodach i natknęłyśmy się na Leę. Intuicja mnie nie myliła. Nasza przyjaciółka była ubrana w czarne rurki, białą koszulę i brązowe pantofelki na malutkim obcasie, a jej jedynym makijażem był różowy błyszczyk na ustach. 
-Hej zapraszam na śniadanko- przywitała nas indianka stawiając na stole ostatni talerz.- Macie 10 minut na zjedzenie naleśników, bo potem musimy wyjechać.
-Okej- powiedziałam siadając do stołu.- A czyim samochodem jedziemy?
-Nie powiem, żebyśmy wzięły najzwyczajniejszy, bo wszystkie rzucają się w oczy- wtrąciła Marissa.- To weźmiemy Belli.
-Dlaczego?- spytałam.
-Fajnie mu się drzwi otwierają- powiedziała czerwonowłosa.
Ja i Leah zaczęłyśmy się śmiać, po czym zerkając na zegarek ruszyłyśmy do samochodu. Teraz siedzimy w moim McLaren'nie i słuchamy mojej ulubionej piosenki - A thousand years. Właśnie wjeżdżamy na parking szkoły. Wszystkie oczy zwróciły się ku nam, ale kiedy wyszłam z samochodu, moja intuicja kazała spojrzeć mi ku srebrnemu VOLVO. Stało tam 7 osób; Rosalie, Emmett, Jasper, Tanya, Jacob oraz moich dwóch podopiecznych; chochlikowata, ale smutna Alice przy ramieniu Jaspera i miedzianowłosy Edward wyglądający jakby wszystkie problemy świata były jego winą z Tanyą uczepioną jego szyi. (Bella zna imiona wszystkich dzięki swojemu darowi. dop. aut.)
-Hej Leah- zawołałam koleżankę z samochodu.- Zobacz kto tu jest.
Kiedy wyszła z mojego McLaren'a wzrok jej i Jacob'a spotkał się i krzyknęli w tym samym momencie;
-Jake/Leah!
Po chwili w swoich objęciach. Minutę później podeszli do nich Cullen'owie, a Edward położył rękę na ramieniu Jacob'a.
-Jake, nie przedstawisz nam koleżanki?
-O tak jasne- powiedział indinin.- Moi drodzy to Leah Clearwater. A tak z innej beczki. LEAH GDZIEŚ TY SIĘ PODZIEWAŁA PRZEZ ROK?!- wrzasnął na co ona się zaśmiała. 
-Miałam dużo spraw do załatwienia w pewnym miejscu. Ale teraz, to znaczy po apelu będę Ci musiała coś pokazać.
-Okej, a kim są twoje dwie przyjaciółki przy samochodzie... Czekaj, czekaj to twój samochód?!
-Haha nie mój tylko jednej z moich przyjaciółek ja mam Astona Martina. Ale w odpowiedzi na twoje pytanie; Bells, Marissa chodźcie do mnie!
Wzięłam Marissę za rękę i popędziłyśmy ku Lei. Kiedy stałyśmy koło naszej przyjaciółki ona zaczęła nas kolejno przedstawiać. Najpierw wskazała na Marissę;
-Oto jedna z moich przyjaciółek Marissa Amare, a to- zaczęła wskazując na mnie;- moja druga koleżanka Isabella Marie Swan.
-Bella, Bells- dopowiedziałam- Cokolwiek TYLKO NIE Isabella! Leah zrobiłaś to, żeby mnie zdenerwować?
-No może troszeczkę.
-To wracasz na piechotę.
-Yhm mów mi więcej, beze mnie nie pojedziesz.
-A to dla czego?
-Bo... Yyy jestem twoją przyjaciółką- powiedziała, czym wywołała napad śmiechu u naszej dziewiątki
-Jesteś wampirem?- spytał Edward.
Kiedy chciałam odpowiedzieć i uniosłam głowę, przyjrzałam się miedzianowłosemu. Jego oczy nie były żółte tylko w kolorze miodu albo płynnego złota, a włosy potargane miedziane z brązowymi refleksami. Usta miał ładnie wykrojone i lekko zaróżowione.
-W pewnym sensie - odpowiedziałam z nutką tajemniczości.
-Dlaczego nie mogę odczytać twoich myśli? - wydał się tym odrobinę zirytowany.
Zaśmiałam się.
-Bo, jestem tarczą mentalno-fizyczną i potrafię tworzyć dary.
-Wow, jesteś uzdolniona- przyznał Edward ku niezadowoleniu Tani.
-Posłuchaj ty wywłoko- powiedziała cedząc każde słowo i podeszła do mnie Tanya.- On jest mój i nie zabierzesz mi go.
-Boże Tanya- wrzasnęła Rosalie, po czym podeszła i mnie przytuliła.- Weź ty się ogarnij. Nie możesz warczeć na każdą pannę, która spojrzy na Edwarda.
-Ale to mój chłopak! - zaoponowała, odsłaniając zęby.
-Ale to nie miłość wampirza- odcięła się siostra Edwarda.
-A co ty o tym możesz wiedzieć- powiedziała po czym zwróciła się do Edwarda.- Kochanie idę do Jessici.
-Yhym- odpowiedział wampir.
-O co chodzi?- spytała Marissa z chytrym uśmieszkiem. No tak, córkę Amora i Afrodyty kręcą takie sprawy.
-No Tanya to moja serdeczna przyjaciółka, która się we mnie zakochała. Jestem z nią, ale jej nie kocham.
-Rozumiem- powiedziałam.
-A może po apelu przyjedziecie do nas- zaproponowała Alice.
-Och, dobrze- odpowiedziała Leah.
Zapisałam sobie w myślach (a mam dobrą pamięć), że jeśli jeszcze raz Tanya na mnie odważy się warknąć, to nie będę stała cicho i się z nią policzę...

<<<1 GODZINA PÓŹNIEJ>>>

Po apelu wszyscy razem wyszliśmy ze szkoły. Ja i dziewczyny weszłyśmy do McLaren'a, a Leah krzyknęła do Jacob'a i Cullen'ów.
-Do zobaczenia u was!

***************************************************************
Hej! Sorry, że tyle mi to zajęło, ale mam siostrę i ona mi spokoju nie daję, a mój przyjaciel ma problemy sercowe i mu pomagałam. Mam nadzieję, że podoba się wam rozdział. Jest on mojego autorstwa  małymi poprawkami Natalii. Nie będę się rozpisywać ;)
Zakręcona Wampirzyca ;*
PS Zapraszam na moją stronę na FB https://www.facebook.com/pages/Zakr%C4%99cona-Wampirzyca/584959634876514?ref=hl ; Będę tam wstawiała info o notkach, możecie też kierować do mnie pytanie poprzez posty lub wiadomości prywatne ^_^