środa, 18 września 2013

Rozdział 5

Po dwóch godzinach zabawy wróciliśmy do domu. Kiedy tylko przeszłam przez próg, wielkie futrzane coś przygniotło mnie do podłoża.
-Kiler!
-No co?- spytał kiedy już go z siebie zepchnęłam.-Długo was nie było!
-No wiem, ale teraz idę się przebrać.
Szybko wskoczyłam do łazienki i zmyłam makijaż oraz  rozczesałam włosy. Po odświeżeniu swojego wyglądu wybrałam swoją ulubioną piżamkę złożoną z krótkich szortów w różową kratkę i szarą bluzkę na ramiączka do kompletu. Tak przebrana zbiegłam na dół i ujrzałam naszą nauczycielkę- Grace Moon! Młoda azjatka siedziała razem z moimi przyjaciółkami na kanapie, popijając herbatę.
-Pani profesor- wydałam z siebie wystraszony pisk.
-Witaj Bello- odpowiedziała młoda anielica. Była ubrana prawie całkowicie na biało. Tylko koszulkę miała kolorową, a i ona była jasno-błękitna. Z pleców wyrastały przepiękne skrzydła. Każdy anioł ma inne, a gdyby moje mi się tak nie podobały pragnęłabym mieć identyczne jak Grace. Spojrzałam nieśmiało na kobietę i wydukałam ciche:
-Przepraszam.
-Bello nic się nie stało- odparła nauczycielka.- Ja wiedziałam, że tak będzie.
-Jak to?- zdziwiła się Marissa.
-Jak pewnie wiecie, moim darem jest widzenie przyszłości. Widziałam to wszystko. Tak już musiało być, a jako, że jestem na wyższym stopniu niż Nathaniel zezwalam na ujawnienie się w tym przypadku. Ale dopiero gdy tak jakoś się stanie. Nie kontrolujcie tego. Po prostu, kiedy się ujawnicie to nie będziecie miały takich wielkich kłopotów.
-A ja co mam powiedzieć- pisnęła Marissa.
-Prawdę, kochanie- odpowiedziała cierpliwie profesorka.- Ach, przed domem stoi twój skuter. Mama prosiła, żeby Ci go przyprowadzić.
-Dziękuję- odparła i wyskoczyła z domu jak błyskawica.
Kiedy wyszłyśmy na dwór ujrzałyśmy Marissę przytuloną do błękitnego Vespa.
-Moje cudeńko- piszczała boginka.- Trzeba Cię wziąć do mechanika. Ładnie Cię wypoleruje, polakieruje i zrobi przegląd.
Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać podobnie jak i Leah, Grace oraz Kiler. Nagle nasza nauczycielka spojrzała na swój wisiorek-zegarek z aniołkiem.
-Ojej! Jest już północ! Ja muszę lecieć bo wy musicie się wyspać, a ja mam zajęcia o 7! No to papa- pożegnała się i znikła.
-Dobra idziemy spać- zakomenderowała Marissa i pomaszerowała do domu uprzednio chowając skuter do garażu.
Szybko wbiegłam do sypialni i ułożyłam się w łóżku. Zasnęłam z dziwnym uczuciem, że jestem obserwowana.

Rano...

Rano zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Ubiorę się niczym aniołek- w krem, biel i błękit. Założyłam białe rurki, kremową bluzkę na krótki rękaw, niebieskie balerinki, plecak w kolorze butów, a do tego złoty krzyżyk na łańcuszku. Włosy rozpuściłam i wyszłam z łazienki. Kiedy zeszłam na dół dziewczyny były gotowe. Leah siedziała przy komputerze, a Marissa robiła jajecznicę. 
-Właśnie Leah miała po ciebie iść- powiedziała nakładając jajka na talerze.- Zjadaj i jedziemy do szkoły. 
-Taa- przytaknęła Leah.
-Hej, i najpierw jedźcie do mechanika.
-My?- spytałam zdumiona.
-Ja pojadę skuterem, ale jak go tam zostawię to jak mam wrócić do szkoły.
-Jak na skrzydłach- odparłam i chwilę później wszystkie trzy zataczałyśmy się ze śmiechu.
-Dobra, koniec. Jedziemy- zawyrokowała Marissa i wyszła z domu.

Jakiś czas później...

Jesteśmy już pod szkołą. Marissie było trudno nie tyle rozstać się ze skuterem, co z mechanikiem pracującym w warsztacie. Dowiedziała się, że jest on nie tyle mechanikiem co synem właściciela warsztatu. Theo ma 20 lat i niedawno przeprowadził się do Forks razem z rodzicami. Wcześniej mieszkał w Los Angeles. Miasto Aniołów w sumie jest nazywane słusznie. Tam mieszka najwięcej aniołów i jest główny portal do nieba. Teraz jesteśmy już pod szkołą. Od razu doskoczyła do mnie Alice.
-Bello! Dziękuję Ci! Gdyby nie ty, ta ruda by mnie rozczłonkowała- kiedy kończyła mówić zatrzęsła się i zaczęła szlochać. Szybko ją przytuliłam.
-To nic takiego Alice. Musiałam to zrobić, jesteś moją przyjaciółką, a Tanya- dopiero uświadomiłam sobie, że nie ma dzisiaj tej wywłoki w szkole. Rozejrzałam się po parkingu.- No właśnie gdzie jest Tanya?
-Wczoraj kiedy Carlisle dowiedział się od Edwarda co Tanya zrobiła... On, on ją odesłał. Tam skąd przyjechała.
-To znaczy?
-Do jej sióstr, na Alaskę. Ona i Irina pewnie znowu przerzucą się na ludzi. A może Kate by do nas przyjechała?
-Kate?- spytałam już dość podejrzliwie.
-Ona jest ok. Nie martw się nie będzie stawała Ci na drodze. Lubi Edwarda jak przyjaciela.
No teraz to byłam już kompletnie skołowana.
-Czekaj, czekaj...What? O czym ty do mnie mówisz?
Chochlica, która już była spokojna i stała obok, spojrzała na mnie, a ja dostrzegłam w jej oczach wesołe ogniki. Zachichotała.
-Niedługo się dowiesz- zapowiedziała, po czym zniknęła mi z oczu, ostatnią rzeczą jaką zrobiła na moich oczach było wejście do szkoły... O co mogło jej chodzić?

Po lekcjach...

Po szkole, w drzwiach samochodu dopadła mnie Rosalie.
-No co tam Rose?-spytałam przyjaźnie.
-Wczorajsza sytuacja nie była zbyt ciekawa, więc chciałam was i dziewczyny zaprosić na nockę.
-Tylko muszę Ci coś powiedzieć, ja śpię.
-Jak to? Ojej też bym tak chciała.
-Mam taki dar, i mogę sprawić byście mogli spać i jeść normalne jedzenie, może byłoby wam łatwiej.
-Tak!- pisnęła uwieszona na mojej szyi blondynka.- Ale ja dawno nie jadłam czekolady!
-Okej to załatwimy to u was. Brać piżamy?
-Nieee! Będą u nas. To do zobaczenia o?
-Może przyjedziemy wcześniej, tak o 16.
-Dobra na razie!- krzyknęła i wskoczyła do Volvo.
Kiedy przyszły dziewczyny, powiedziałam im o nocowaniu. Strasznie się ucieszyły i gadały o tym przez całą drogę do domu. Jest 14 więc trzeba się przygotować...

Godzina i 45 minut później...

Wybrałam luźne ciuchy. Założyłam legginsy w ciekawy, błękitny wzór, czarną bokserkę, trampki i szarą bluzę. Najważniejsze rzeczy wrzuciłam do białej lnianej torby. Zbiegłam na dół i zastałam tam Leę.
-Gdzie Marissa?- spytałam zniecierpliwiona.
-Nie wiem- odparła indianka.- Sam o tym dobrze wiem, że mamy być tam o 16. Droga zajmie nam 10 minut, wejście do samochodu 1 minutę, a wyjechanie z garażu 2 minuty.
-Marissa masz 2 minuty- wydarłam się.
Po chwili koleżanka stała koło nas.
-A ty coś się tak wystroiła, do mechanika jeszcze zajeżdżamy?- spytała Leah.
-Ale śmieszne. Alice powiedziała, że dla mojego dobra powinnam się wystroić.
-Dobra jedziemy- zakończyłam i wybiegłam do garażu.

U Cullenów...

Już czaję dlaczego Alice kazała się Marissie wystroić. Nasza bogini miłości ma kolejnego adoratora. David jest nią zachwycony! Teraz wszyscy siedzimy w salonie oprócz tych gołąbeczków, bo poszli na spacer.
-Wiedziałam, że tak będzie- powiedziała Alice.- A tak w ogóle Rose powiedziała, że możesz sprawić byśmy spali i jedli!
-Tak- odparłam.- A chcecie?
-Jasne- odparła cała piątka.
-Ale tylko dzisiaj, jeśli chodzi o spanie, ale jedzenie chcemy na stałe- dopowiedziała Rose.
-Nie ma sprawy, ale teraz muszę się skupić- dokończyłam i zamknęłam oczy.- Gotowe. Dzisiaj będziecie odczuwali zmęczenie około 1 w nocy, a jeść będziecie chcieli za 3, 2, 1- chciałam spojrzeć, ale byli już w kuchni!
-Jak ja kocham czekoladę- pisnęła Rose.
Zaśmiałam się, a w między czasie doszła Marissa. Kiedy się najedli razem z dziewczynami poszłyśmy do pokoju Rose.
-Dacie nam piżamy?- spytała Lea.
-Tak- odparła Rose i wyjęła z szafy dużą torbę.- Chłopaki poczekają na dole.
-Co to jest!- wrzasnęłam na widok "piżamy w moich rękach".
-Piżama- odpowiedziała Alice.- Ubieraj się i nie marudź.
Teraz mam na sobie lawendową, satynową piżamkę złożoną z krótkich spodenek i mało zakrywającej koszulki na cienkich ramiączkach. Dziewczyny miały prawie takie same: Marissa czarną, Leah niebieską, Rose bordową, a Alice kremową. Boję się dalszych pomysłów Al i Rose...

********************************************************************
Hej! Wiem, że jestem straszna, bo musieliście długo czekać, ale pierwszy tydzień szkoły tak we mnie uderzył. Od razu kartkówka z chemii, angielskiego, niemieckiego i tak nie ogarnęłam :C Mam nadzieję, że wam się spodobało ;)
Zakręcona Wampirzyca ;***

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 4

Zajechałyśmy pod klub w Seattle "The Night". Weszłyśmy, wpierw kupując bilety i od razu poszłyśmy do baru. Ja wzięłam duże piwo, tak samo jak moje przyjaciółki. Z alkoholem w ręku, weszłyśmy na parkiet i zaczęłyśmy poruszać się w rytm muzyki.
- Mogę prosić? - usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam Edwarda. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową, na znak zgody. Odstawiłam piwo i zaczęłam tańczyć z wampirem. Muszę przyznać, że jest dobrym tancerzem... Kątem oka widziałam, że Leah i Marissa znalazły sobie również jakichś partnerów do tańca. Tzn, Leah znalazła Jacoba, który zapewne przyjechał z Cullenami. Na kilometr można wyczuć, że tą dwójkę ciągnie do siebie, jak Puchatka (jak ktoś nie wie, to chodzi mi o tego misia z bajki) do miodku. No, a Puchatek bez miodku nie da rady przeżyć, no nie? Ale masz porównania, Swan! Wiem, że są zajebiste.
Zakończyła się piosenka (czyt. mój taniec z Edwardem). Odeszłam do stolika, gdzie siedziała naburmuszona Tanya. Wzięłam piwo i pociągnęłam sporego łyka, patrząc się z rozbawieniem na tę wywłokę. Zarejestrowałam jej strój i prawie zakrztusiłam się piwem, gdyby nie ktoś, kto walnął mnie w plecy. Okazało się, że to nie kto inny jak Edward.
- Dzięki - powiedziałam, łapiąc spazmatycznie powietrze i spojrzałam na niego, po czym wskazałam na Tanię palcem - Dlaczego nie uprzedziliście jej, że tu jej nie przyjmą jako striptizerki?
Wampir zaczął się śmiać, na co Tanya się oburzyła i wstała. Jednak zaraz usiadła, ponieważ po moich bokach ustały moje przyjaciółki wraz z Alice i Rosalie. Zaśmiałam się, dopiłam piwo do końca i z torebki wzięłam paczkę papierosów.
Wybaczcie mi - przesłałam w myślach do nieba - Ale staram zachowywać się jak człowiek.
Nie usłyszałam żadnego grzmotu, co oznaczało, że nikt nie ma mi tego za złe. Mój uśmiech się powiększył. Taki sam możecie zobaczyć u Sida (Dla niewiedzących tego z Epoki Lodowcowej. To ten żółty leniwiec, który tak zabawnie mówi), gdy zobaczył mlecz. Podpaliłam fajka i mocno się zaciągnęłam.
- Od kiedy wampiry palą? - spytała Alice.
Wzruszyłam ramionami.
- Ja… Eee… Mogę spożywać ludzkie jedzenie. Mam taki dar. W tym piwo jak i papierosy również się zaliczają do ludzkiego jedzenia.
Jakich chłopak o blond włosach do mnie podszedł. Zlustrowałam go od stóp do głów. Wysoki, dobra muskulatura… Ciemne i hipnotyzujące oczy. Poprosił mnie do tańca, a ja od razu się zgodziłam.
Niestety, okazał się totalnym idiotą i już po dwóch minutach, próbował mnie pocałować.  Niestety, aby nie ujawniać swojej natury, musiałam użyć mniejszej siły niż on i nie udało mi się wywinąć z jego silnego uścisku.
Na moje szczęście, a jego nieszczęście, za mną stanął Edward, Emmett, Jasper i Jacob. Ich miny ciskały gromy, a blondyn przestraszony odszedł.
- Dzięki za pomoc - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam przyjaciółki na parkiet, wraz z Rosalie i Alice. Ale je również mogę teraz nazwać przyjaciółkami czyż, nie?
Nasza piątka wyglądała, jak te narwańce z takiej bajki o wróżkach, czy kimś tam. Hmm… Jak to było? A! WITCH! Ja pasuję do tej chinki, która kontrolowała wiatr, Rosalie to ta blondi, co panowała nad ziemią, Alice to ta szatynka, mająca wodę, Leah, to ta co panowała nad ogniem, a Marissa ta, co miała nad wszystkimi kontrolę. Czy jak to tam było… Zaśmiałam się ze swojego kojarzenia, a dziewczyny na mnie spojrzały.
- Co się tak bawi? - spytała Marissa, zakładając ręce na biodra.
Wyjawiłam swoje skojarzenie i one również zaczęły tańczyć. W pewnej chwili rozbłysły światła i DJ, oznajmił, że czas na karaoke. Tanya pierwsza poleciała i zaczęła skrzekliwie śpiewać jakąś piosenkę Seleny Gomez - Sad Serename, ale ją spieprzyła. Po sali rozeszło się głośnie „Uuu!”, a blondynka warknęła cicho i wtuliła się w Edwarda.
- Bells - Marissa szturchnęła mnie w ramię - Zaśpiewasz?
Kiwnęłam głową.
- Ale potrzebny mi chłopak - mruknęłam.
- Edward umie śpiewać! - pisnęła Alice.
- On nie pójdzie z tą wywłoką! - ryknęła Tanya, a przez tą „wywłokę” po plecach rozeszło się mrowienie, co sugerowało, objawienie się skrzydeł.
Gdy się uspokoiłam, Edward oznajmił swojej dziewczynie, że nie ma zamiaru jej słuchać i poszliśmy na scenę. Poprosiłam DJ’a o puszczenie Rihanna - Stay i wraz z moim towarzyszem zaczęliśmy śpiewać.
Na koniec po sali rozeszły się głośne wiwaty, a my zeszliśmy ze sceny. Przede mną zjawiła się ta wywłoka, Tanya. Miała groźną minę i warczała. Spróbowała mnie uderzyć, ale złapałam ją za rękę.
- Ani. Mi. Się. Waż! - syknęłam i ją pchnęłam, poczym poszłam po kolejne piwo.
Słyszałam za plecami kłótnię blondynki i Edwarda. Na koniec Edward wypowiedział: „Z nami koniec!” i podszedł do mnie.
- Przepraszam cię za nią - mruknął.
- Nic nie szkodzi - odpowiedziałam, pijąc piwo - Ale jeśli jeszcze raz spróbuje coś mi zrobić, zrobię z niej puzzle - uderzyłam go palcem wskazującym w pierś - Ostrzegam.
Wampir się zaśmiał i usiadł na krzesełku obok mnie.
- Nie wiem czemu z nią jestem - westchnął - Nigdy jej nie kochałem i nadal nie kocham, ale… miałem dość, że ciągle za mną łazi.
Usłyszałam, że w łazience, Alice z kimś się kłóci. Wiedziałam, że z wampirzycą, bo tylko wampiry mają takie melodyjne głosy. Zsunęłam się z krzesełka.
- Przepraszam cię na chwilę.
Wpadłam do łazienki i się nie myliłam. Wampirzyca i płomienno rudych włosach i czerwonych oczach, warczała na Alice. Uniosła na nią rękę i się zamachnęła. Nie dopuściłam, aby ktoś skrzywdził moją podopieczną. Odciągnęłam chochlika na bok i sama stanęłam na jej miejscu, groźnie warcząc.
- Zostaw ją w spokoju! - wydarłam się.
- A co mi zrobisz? - zaśmiała się - Jestem od ciebie silniejsza.
- Śmiem wątpić - syknęłam - Nie wiesz kim jestem!
- Wiem! - powiedziała - Jesteś wampirzycą, która żywi się niewinnymi zwierzątkami.
Zaśmiałam się jej w twarz i sprzedałam mocnego, prawego sierpowego.
- Odwal się od mojej przyjaciółki! - najeżyłam się - Nie jestem tylko wampirem. Jestem również twoim najgorszym koszmarem, Victorio!
Ruda się zdziwiła i wkurzyła zarazem.
- Skąd znasz moje imię?
- Bo mam taki dar - wyjaśniłam jak dziecku i zbliżyłam się do niej o krok - A teraz proszę mi wyjaśnić, dlaczego czepiasz się mojej przyjaciółki?
- Bo Tanya mi kazała - wyjaśniła, a ja się ostro zdenerwowałam.
Wyszłam z sali, zaciskając dłonie w pięści i znalazłam szybko Tanyę. Bez pardony dostała prosto w nos i upadła. Ochroniarze do mnie doskoczyli, więc dałam im się wyprowadzić. Moja ekipa (czyt. Przyjaciółki, Cullenowie i Jacob) plus na doczepkę ta szmata, wyszli za mną.
- Jeśli mają się panie bić, to proszę na zewnątrz - oznajmił jeden z ochroniarzy.
Kiwnęłam głową i rzuciłam się na blondynkę, ponownie ją uderzając.
- Bello! - ryknęła Marissa i do mnie podeszła - Zaraz się przemienisz w anioła. Do lasu i to migiem! - szepnęła, aby nawet Cullenowie nie usłyszeli.
Zgodziłam się i poszłam powoli do lasu, warcząc pod nosem. Gdy tylko skryły mnie drzewa, odrobinę ochłonęłam.
- Co się stało? - spytał Edward - Czemu ją uderzyłaś?
Spojrzałam na niego.
- Bo nasłała pewną wampirzycę, na Alice - wycedziłam wolno każde słowo, przez zaciśnięte zęby -  A ja nie mogę pozwolić, aby Alice stała się jakakolwiek krzywda!
- Czemu? - spytała chochlica.
Do nas dołączyła Tanya z obojętną miną.
- Coś sobie ubzdurałaś flądro! - rzuciła się na mnie i próbowała mnie zabić, ale ją szybko unieruchomiłam.
Zamknęłam oczy, a moje przyjaciółki wypowiedziały, równocześnie;
- Ja pierdole!
Poczułam, jak skrzydła się rozkładają, a wszyscy wstrzymują oddechy. Otworzyłam oczy i w tym samym momencie, rozbrzmiał grzmot. Usłyszałam kroki i zwróciłam się w tamtą stronę. Zza drzewa wyszedł Nathaniel. Wysoki i przystojny anioł. Popatrzył na mnie i pokręcił głową.
- Czy zdajesz sobie sprawę Isabello, że musimy porozmawiać? - powiedział - Ostatnio zbyt często się denerwujesz. Chyba nie chcesz przejść na złą stronę mocy.
Wzdrygnęłam się, a anioł podszedł do nas bliżej i spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczyma.
- Oczywiście, że nie Nathanielu - odpowiedziałam - Ale ta tutaj wampirzyca - wskazałam na Tanyę - Naraziła Alice Cullen - podkreśliłam specjalnie imię i nazwisko chochlika - Na niebezpieczeństwo. Dobrze wiesz, że nie mogłam nie zareagować.
- Co jednak nie zmienia faktu, że nie powinnaś była się ujawniać. To kim jesteś powinno pozostać w tajemnicy - skrzyżował ręce na piersi - Wybaczyliśmy ci twój ostatni wybryk, ponieważ zmieniłaś swój wizerunek.
- Nathanielu! - syknęła Marissa - Dobrze wiesz, że gdy anioł się zdenerwuje, nie panuje nad przemianą!
- Marisso… - spojrzał na nią łagodnie. Wiedział, że gdyby tylko na nią krzyknął, zaraz zjawiliby się jej rodzice, a poza tym w niebie każdy uważa ją za dziecko - Wiem o tym, gdyż sam jestem jednym z nich - wywrócił oczami i spojrzał na naszych nowych znajomych i jednego wroga - Będę musiał wymazać im pamięć z tego momentu.
Otworzyłam szerzej oczy.
- Nie możesz tego zrobić Nathanielu! - krzyknęłam razem z Marissą.
Anioł wzruszył ramionami. Marissa zbliżyła się do niego.
- Jako bogini zakazuję ci tego robić! - ryknęła - A boginie są na wyższym stopniu niż aniołowie i dobrze wiesz, że mogę zabronić ci wielu rzeczy.
Nathaniel złapał się za głowę.
- Brawo, Marisso! - zadrwił - Teraz ty zdradziłaś kim jesteś!
Dziewczyna wzruszyła nonszalancko ramionami i uniosła dumnie głowę.
- Mogę robić co mi się żywnie podoba.
W tym momencie głos zabrała Leah.
- Sądzę, że Nathaniel ma jednak rację. Wymażemy im pamięć, a gdy Bella… - spojrzała na mnie z uśmiechem - Ponownie się objawi, dopiero będziemy musiały się Cullenom tłumaczyć. Przecież nie chcemy kłopotów.
- Przepraszam! - głos zabrała Rosalie - Ale czy my możemy zabrać głos?!
- Nie - odpowiedział spokojnie Nathaniel - To sprawa między mną, Bellą, Marissą i Leą - spojrzał na mnie i zmarszczył brwi - Powinnaś się bardziej starać, wywiązywać ze swojego zadania!
Westchnęłam głośno.
- Nathanielu… - zaczęłam - Daj mi to zrobić po swojemu, dobrze? Ty miałeś swoje zadanie i nikt ci się w nie, nie angażował. To, że jesteś moim mentorem, a ja twą podopieczną, nie oznacza, że masz mi wcinać się w zadanie.
Kiwnął głową.
- Dobrze. A gdy wejdziecie do klubu, oni będą myśleli, że w ogóle z niego nie wychodziliście. I… - posłał mi łagodne spojrzenie - Błagam, Bello, panuj nad sobą.
- Tak jest Nathanielu! - zasalutowałam, a on tylko się zaśmiał i zniknął - Wracamy.
Odwróciłam się w stronę oniemiałych Cullenów.
- To ty byłaś tą anielicą w lesie? - spytał zszokowany Edward.
- Nie wiem o czym ty mówisz - zaśmiałam się.

Wróciliśmy do klubu i tak jak powiedział mój mentor, Cullenowie zapomnieli o całym zajściu, jednak przetłumaczyłam Tanyi, że od Alice ma trzymać się z daleka.
-------------------------------------------------------------------------
Hejka! <3
Jak podobał wam się rozdział...? Mi tak średnio, no, ale dobra ; D Kochani, jak wam minęły wakacje...? ; D Ja już do LO :/ Już nie będę miała tyle czasu, aby wstawiać i pisać notki ;( Boże! Nawet nie wiecie jaką czuję rozpacz :( Całe wakacje spędziłam z wami, a teraz... Szkoła wróciła :( Nie wiem po co ona ludziom do życia potrzebna ; D
Dziwnie się czuję... Nie dlatego, że idę do nowej szkoły, tylko dlatego, że w jakimś stopniu was opuszczam... ;( Będę tu ciągle, ale... rzadziej. Wiecie o co mi chodzi prawda...? Nn na każdego bloga będą wstawiane na pewno później... A z tym będę czuła się podle :/
Gdy założyłam pierwszego bloga, nie czułam czegoś takiego, gdy musiałam zaprzestać pisania notki na kilka dni, aby poświęcić się nauce. Ale teraz to LO, a nie Gimbaza. Trzeba bardziej się przyłożyć :(
Dobra pyszczki moje, ja już nie będę pisała, bo jeszcze chwila, a ja tu się popłaczę ; (

Pozdrawiam was gorąco i całuję :**
Zwariowana Natalia <3

P.S. Trzymajcie się w tych szkołach!!! <3 Pamiętajcie, że ja zawsze z wami jestem <3

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 3

Obudziłam się o 6.30 i od razu pobiegłam się umyć. Wzięłam szybki prysznic i uczesałam włosy w roztrzepanego koka. Następnie ubrałam zwykłe, stare rurki, czarną bluzę, zielone trampki i bejsbolówkę w tym samym kolorze. Właśnie zeszłam na dół. Jest dopiero 7.10 więc zrobię im śniadanie. Postawiłam na naleśniki z czekoladą. Kiedy posiłek był gotowy na dół zeszły Leah i Marissa.
-Bells kocham Cię- pisnęła Marissa i zabrała się za naleśniki.
-Kto Cię uczył gotować?- spytała Leah napychając się naleśnikami.
-Jak zostałam wampirem, to jakiś rok po przemianie miałam już świetną samokontrolę i mogłam wyjść i zamieszkać wśród ludzi. No, ale trzeba było zarabiać. Zatrudniłam się w jakimś zajeździe i gotowałam w zamian za schronienie.
-No ja się dziwię, że Cię wypuścili- przyznała Leah.
-Hah dzięki- odparłam i spojrzałam na zegarek.- Dobra trzeba jechać, jest już za dziesięć ósma. Leah teraz bierzemy twój samochód, ok?
-Spoko, chodźcie- odpowiedziała.

<<<5 MINUT PÓŹNIEJ; POD SZKOŁĄ>>>

Uwielbiam te samochody! Są takie szybkie; prawie tak szybkie jak skrzydła. Wracając; teraz jesteśmy na parkingu. Nagle trafiło mnie przeczucie, że zaraz coś miłego się stanie i w tym samym momencie na swoim policzku poczułam coś mokrego.
-Kiler- pisnęła Marissa.
-Piesku co ty tu robisz?- spytała Leah jednocześnie drapiąc go za uchem.
-No wczoraj nie przybyłem, a ze swoich własnych źródeł wiem, że budynek obok zajmuje ośrodek szkolenia psów policyjnych- odszczeknął nasz pupil.
-Kiler, ty chcesz być psem policyjnym?- spytałam zdziwiona.
-Teraz nie, ale może kiedyś? A poza tym wychodziłbym razem z wami i nie nudziłoby mi się w domu. Jak wiecie moja nuda nie wnosi nic dobrego do wystroju wnętrz- odpowiedział przebiegle.
-No okej- powiedziała Leah.- Chodźmy, trzeba Cię zapisać.
Szybko wyskoczyłyśmy z samochodu, a za nami nasz pupil. Kiedy ruszyłyśmy w stronę budynku, jak spod ziemi wyrośli Cullen'owie i Jacob. Kiedy Alice chciała się z nami przywitać zauważyła Kilera.
-Ojej- pisnęła.- Jaki śliczny piesek. Zapisujecie go do ośrodka szkoleniowego?
Kiedy chciałam, odpowiedzieć, Alice zaczęła drapać go za uszami. Niestety trafiła w jego czuły punkt.
-Tak, tak, tak- zawył i wystawił język.
-Boże, ten pies mówi?!- pisnęła i odskoczyła od Kilera. Pies zaczął skomleć i przesyłać mi w myślach przeprosiny.
-Nic się nie stało piesku- odpowiedziałam na głos i przytuliłam go do siebie.
-Dlaczego twój pies mówi- spytała Tanya, z zazdrosnymi ognikami w oczach.
-Bo może- odpowiedziała Leah, czym wywołała śmiech u wszystkich oprócz partnerki Edwarda.
-Piesku chodź do mnie- zaczęła go przywoływać przesłodzonym głosem Tanya.
Kiler spojrzał na nią i powoli podszedł. Wciągnął powietrze pomieszane z jej perfumami przez nos, po czym zakaszlał, sarknął i uciekł pocierając łapą nos.
_Bello skoro już wiedzą to mogę coś powiedzieć?_ (chodzi o to, że Kiler przesyła myśli do Belli i nawzajem, dop.aut.).
_Spoko_odesłałam mu odpowiedź.
-Nie chcę nic mówić, ale perfum używa się z umiarem- powiedział Kiler.
Tanya spojrzała i podeszła do Edwarda.
-Ediii! Ja chcę tego psa! Proszę!
-No chyba kurwa nie- odpowiedział Marissa.
-Tanya, proszę Cię; ogarnij się- powiedziała ostro Alice, po czym zwróciła się do Kilera.- Przepraszam, że na Ciebie krzyknęłam.
-Nic się nie stało- szczeknął i polizał Alice po twarzy.
-Ale jak to możliwe, żeby on mówił?- spytał Edward głaszcząc Kilera.
-Magia?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-A jak się wabi?- spytała Rosalie, która też już zdążyła zaprzyjaźnić się z naszym psem.
-Kiler- odpowiedziała Leah.
-Em, nie żeby coś, ale jest 8.30- powiedziała Marissa.
-Na pierwszą lekcję i tak nie zdążymy więc może pójdziemy z wami do tego ośrodka- zaproponował Jasper.
-Okej- odpowiedziałam, po czym ruszyliśmy.

<<<5 MINUT PÓŹNIEJ; PRZED OŚRODKIEM SZKOLENIOWYM>>>

-Kiler- zwróciłam się do naszego psa.- Pamiętaj, musisz się pilnować i nie mówić.
-Hau, hau- zaszczekał, czym wywołał u nas śmiech.
Nawet nie zauważyliśmy, że podeszła do nas jakaś miło wyglądająca kobieta w średnim wieku.
-Słucham w czym mogę pomóc? Chcą państwo zapisać pieska na szkolenie?
-Tak- odpowiedziałam.- Szkolenie kończy się o?
-O 14. Jeśli nie może pani go wtedy odebrać po prostu zostanie chwilkę dłużej.
-Dobrze, czy trzeba coś podpisać?
-Tak tylko tu, tu i o jeszcze tu- mówiła trzymając przed moimi oczami formularz. Standardowo; imię, nazwisko, dane kontaktowe i podpisy.- A jak się wabi?
-Kiler- odpowiedziała Marissa.
-Dobrze, więc ja zabieram Kilera, a wy możecie już iść.
-Dziękujemy, do widzenia- odkrzyknęłyśmy do oddalającej się kobiety.
-To co teraz do szkoły?- spytał Emmett.
-No raczej.
-A tak w ogóle to czym jesteś- spytała Alice Marissy.
Moja koleżanka zachichotała.
-Kimś odmiennym, ale nie mogę powiedzieć kim. Może kiedyś się dowiecie.
-Pff- fuknęła Tanya.- Ty wiesz kim jesteśmy, więc nam też musisz powiedzieć. Nie jesteś żadną boginią.
Po tym stwierdzeniu ja, Marissa i Leah wybuchłyśmy śmiechem. Ta blondi nawet się nie domyśla ile w tym jest prawdy. Wszyscy popatrzyli na nas jak na wariatki.
-Może kiedyś wam powiemy i zrozumiecie, ale na razie nie ma na to szansy- wyjaśniłam.
Nawet nie zauważyłam, że jesteśmy już pod szkołą.
-Dobra ja lecę na w-f!- krzyknęłam i chciałam pobiec jednak jakaś mała, acz dość silna ręka mnie złapała. To była Alice ciągnąca za sobą Edwarda.
-My też mamy w-f. Pójdziemy razem- obwieściła po czym pociągnęła nas w stronę sali gimnastycznej.
Nagle usłyszeliśmy za sobą stukot obcasów i warczenie. Kiedy się odwróciliśmy przede mną stała Tanya. Zanim jednak odezwała się do mnie zwróciła się do Alice.
-A ty maleńka co robisz? Próbujesz ich wyswatać? Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo! Ty nędzna jasnowidzko!
Alice miała już suche oczy! Kogo jak kogo, ale mojej podopiecznej to ty wyzywać nie będziesz.
-Blondi ogarnij swoje emocje. O nie, Edward jest mój- naśladowałam jej głos.- Tobie to jest potrzebne lekarstwo. Maść na ból dupy konkretnie.
Rozległy się brawa i wiwaty. Chyba nikt wcześniej jej się nie postawił.
-A ty co? Obronić się sama nie umiesz wróźbitko?
-Tanya!- wrzasnął na nią Edward przytulając do siebie Alice.- Ty jesteś jakaś ostro pogięta! Jeszcze jedno słowo i z nami koniec!
-Nie zrobisz mi tego! Przecież TA (czyt. wampirza- dop.aut.) miłość jest silniejsza od miłości do siostry.
-Ale ja Cię..
I w tym momencie rozległ się dzwonek, a po nas przyszedł wuefista.

<<<5 GODZIN PÓŹNIEJ; PO LEKCJACH PRZED BUDYNKIEM SZKOŁY>>>

Tani już nie było dzisiaj w szkole, pewnie się zerwała. Kiedy chciałam wejść do samochodu, do czekających tam dziewczyn, Alice krzyknęła moje imię,
-Bello! Chciałabym Ci za wszystko podziękować. Jeśli mogę coś dla Cie...
-Nie Alice- przerwałam jej.- Nie musisz nic robić. Chciałabym tylko byś została moją przyjaciółką.
-Miałam nadzieję, że to powiesz- przyznała.- A może razem z dziewczynami pójdziecie z nami do klubu? Jest wieczorek karaoke.
-Okej to do zobaczenia.
-O 20 po was przyjedziemy.
-Na razie.
Szybko pojechałyśmy po Kilera, a teraz czas się przygotować.

<<<6 GODZIN PÓŹNIEJ; KONIEC PRZYGOTOWAŃ>>>

Po tych godzinach przesiedzianych w garderobie w końcu wybrałam luźną, czarną sukienkę bez ramiączek, w tym samym kolorze szpilki i kolczyki w kształcie serc i naszyjnik. Wyciągnęłam jeszcze czarny kuferek i schowałam do niego najpotrzebniejsze rzeczy. Zrobiłam sobie lekki makijaż, a włosy przerzuciłam na jedno ramię i zakręciłam. Jestem w sumie gotowa do wyjścia. Kiedy wyszłam z pokoju na korytarzyku wpadłam na Leę i Marissa'ę.
-Świetnie wyglądacie- powiedziałam zgodnie z prawdą.
Ktoś właśnie zatrąbił, to pewnie Cullenowie. Zeszłyśmy na dół i zabrałyśmy się samochodem Marissy. Teraz jedziemy za Cullenami. Zapowiada się fajna impreza...

************************************************************************
Hej! Sorka, że tak długo, ale książki do szkoły, to całe zamieszanie i jeszcze miałam wesele w Częstochowie :) Mam nadzieję, że się spodoba ; Zakręcona Wampirzyca C: