Wróciwszy do domu, od razu pobiegłam na górę do swojej sypialni, albo raczej łazienki i wzięłam szybką kąpiel, ale starałam się nie moczyć włosów.
Po piętnastu minutach, wpadłam niczym burza do garderoby i zastanowiłam się co założyć. Na moje nieszczęście, garderoba została wyposażona w prawie same eleganckie stroje lub sukienki. Na szczęście znalazłam coś wygodnego, czyli żółte spodnie, w tym samym kolorze koszulkę i czarną bluzę, którą zasunęłam tylko do połowy i podciągnęłam rękawy. Na nogi wsunęłam czarno-żółte adidasy za kostkę. (Zestaw stworzony przeze mnie :p dop. aut.) Włosy związałam w wysokiego kucyka i ponownie tego dnia zrezygnowałam z makijażu.
Zbiegłam na dół w ludzkim tempie i zastałam przyjaciółki stojące u szczytu schodów. Tak samo jak ja zrezygnowały ze strojenia się i ubrały się zwyczajnie.
Znów wybrałyśmy mój samochód. Początkowo miałam małe problemy ze znalezieniem odpowiedniej drogi, ale w końcu zapytałam przechodnia i wskazał odpowiedni kierunek. Skręciłam w dróżkę, w środku lasu, która ciągnęła się jakieś dwa kilometry i w końcu wyjechałyśmy na polankę, a na samym jej środku był umieszczony duży dom z pięknym ogrodem. (Kolejne dwa zdjęcia ogrodu 1, 2)
Zanim zdążyłam zapukać w drzwi, otworzył mi blondyn z miłym uśmiechem. Napięłam mięśnie mimo woli.
- Witam - przywitał się - Nazywam się Carlisle Cullen.
- Wiem - odpowiedziałam - Ja jestem Isabella Marie Swan, to Leah Clearwater - wskazałam na dziewczyny - A to Marissa Amare, moje przyjaciółki.
Carlisle zmarszczył brwi i spojrzał na Leę.
- Czy ty nie jesteś czasem córką Sue i Harrego? - spytał, a Leah przytaknęła.
Weszliśmy do środka i Indianka od razu przytuliła się do swojego podopiecznego, a ja usiadłam na kanapie z Marissą. Tanya przytuliła się do Edwarda, a on wywrócił tylko oczami, zapewne czytając jej myśli. Po schodach zeszła piękna brunetka, która przedstawiła się jako Esme. Szybko poznałam jej historię, tak jak wcześniej każdego i uśmiechnęłam się do niej szeroko, zakrywając tym współczucie. Stracić dziecko to chyba najokropniejsza rzecz jaka może się w życiu przydarzyć.
- Jak stałaś się wampirem Bello? - spytał Carlisle, który jak się dowiedziałam jest lekarzem. Gdyby zginął, aniołowie na pewno wzięliby jego dobre chęci pod uwagę i byłby taką samą istotą jak ja.
- Jechałam z rodzicami i mieliśmy wypadek. Oni zginęli, a mnie... - w tej chwili przed oczami stanął mi ten sam obraz. Noc. Pusta droga. Nagle rozłysły światła reflektorów z prawej strony. Pisk opon na szosie. Huk uderzenia. Krzyki. Ból. Zakrwawione ciała rodziców. Płacz. Krzyk. Ból. Blady mężczyzna. Dotyk jego warg na mojej szyi. Jego złote oczy.
- Spokojnie Bello - Marissa objęła mnie pocieszająco ramieniem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cała dygoczę.
Spojrzałam na Carlisle'a.
- To pan - wydukałam drżącym głosem, a oczy mi się zaszkliły - To pan wtedy mnie uratował.
Doktor kiwnął głową.
- Poczułem krew. Ciebie zdążyłem uratować, ale twoich rodziców już nie - odpowiedział.
Tanya udała, że ziewa.
- Nie rozpaczaj tak - mruknęła nudnym tonem - Straciłaś rodziców.. Gdyby nie ty być może Carlisle zdążyłby ich uratować, ale na nieszczęście ludzkości, zajął się wpierw tobą.
Marissa wyszeptała równocześnie z Leą słodkie "O kurwa!".
- Powtórz co powiedziałaś - wycharczałam przez ściśnięte zęby, a złość we mnie zaczęła narastać.
- Że twoi rodzice zginęli przez ciebie - powtórzyła, oglądając swoje żelowe paznokcie.
Warknęłam groźnie. No to sobie kurwa dziewczyna przebimbała. Znów warknęłam tyle, że groźniej łącząc wampiryzm i anielizm (haha :D No nie mogłam się powstrzymać dop. aut.). Moje przyjaciółki podeszły pod ścianę.
Czułam miłe łaskotanie w kręgosłupie. Siłą woli powstrzymałam skrzydła przed ukazaniem się. Warkot nasilał się, tak samo jak moja złość.
Podbiegłam do blondynki i jednym, zwinnym ruchem wyrzuciłam ją przez okno za blond kudły. Szybka rozbiła się pod jej ciężarem na milion kawałeczków.
- Bella! - krzyknęła Marissa - Uspokój się! Nie zapominaj kim jesteś!
Spojrzałam na nią i pokręciłam głową.
- Ta zdzira nie będzie obwiniała mnie o śmierć rodziców! - znów warknęłam - Dobrze wiesz, że próbowałam ich ratować! - spojrzałam dyskretnie w górę - Mam nadzieję, że mi wybaczycie! - krzyknęłam. Cullenowie zapewne myśleli, że to do moich przyjaciółek, ale one wiedziały, że nie.
Użyłam daru Jane i ta parszywa blondynka natychmiast zaczęła krzyczeć w niebogłosy. Podbiegłam do niej i jak najmocniej mogłam (a bądźmy szczerzy, mam bardzo dużo siły, przez wzgląd na to kim jestem), uderzyłam ją w twarz. Na jej prawym policzku pojawiło się spore pęknięcie.
Wstałam, a moja złość, zaczęła się powoli ulatniać. Spojrzałam ponownie w górę, tyle, że już nie dyskretnie. Wiedziałam, że to sprawka, któregoś z aniołów. Kiwnęłam głową na znak podziękowania.
- Sądzę, że muszę jechać, zanim kogoś rozczłonkuję - warknęłam i zanim ktokolwiek zdążył się odezwać, ja odpalałam silnik mojego wozu.
Przyjaciółki bez zbędnych protestów wsiadły i odjechałyśmy. Ja warczałam co jakiś czas, że dałam się wyprowadzić Tanyi z równowagi, ale co się dziwić? Zawsze miałam wybuchowy charakter i nie dam sobie w kaszę dmuchać! Nie jestem jakąś bezbronną dziewczynką, lecz wampirzycą i anielicą w jednym! Potrafię o siebie dbać i bronić! Nienawidzę, gdy ktoś mnie obraża, a szczególnie w tak bezczelny sposób! Niech Tanya będzie świadoma, że jeszcze raz mnie obrazi, to będzie z nią o wiele gorzej, chyba, że znów zareaguje jakiś anioł i mnie uspokoi. Bo gdyby dziś tego nie zrobił, to jak Boga kocham, musieliby składać tą wampirzycę!
Dojechałyśmy do domu, a ja od razu wystrzeliłam w las. Muszę zapolować i polatać. Rozłożyłam swoje białe skrzydła z czerwonymi pasemkami i wzniosłam się ku górze. Moje luźne ubrania zamieniły się w krótką, białą sukienkę, a buty w gołe stopy. To przyniosło natychmiastowe ukojenie. Spojrzałam w dół i ujrzałam soczystą pumę. Rzuciłam się na nią bez zbędnych ceregieli i wypiłam jej krew do ostatniej kropelki, kiedy usłyszałam dźwięk łamanej gałązki.
Zesztywniałam Wciągnęłam powietrze przez noc i po zapachu rozpoznałam Edwarda. Kurwa!
- Kim jesteś? - wyszeptał.
Utworzyłam dar i zmieniłam swoją twarz. Wytworzyłam w dłoniach kulę wody i się przejrzałam. Miałam piękną twarz i brązowe oczy. Odwróciłam sie na pięcie i spojrzałam na zszokowaną twarz Edwarda.
- Anielicą - odpowiedziałam - Nie widać?
- Ale anioły nie istnieją! - zaprotestował.
Prychnęłam.
- Tak samo jak wampiry - odgryzłam się - Ale twoja wiara we mnie jakoś nie jest mi potrzebna - ugryzłam się w język. Powinnam być milsza, w końcu to mój podopieczny, ale znów przypomniała mi się sytuacja z Tanyą.
- Każdy anioł taki miły? - usiadł na złamanym konarze, a ja uczyniłam to samo.
Wzruszyłam ramionami.
- Podobno tylko mi można na drugie imię dać "Sarkazm", więc raczej jestem najmilszą anielicą.
Wampir się zaśmiał.
- Nigdy się nie spodziewałem, że spotkam anielicę - powiedział ze śmiechem - W ogóle nie myślałem, że one istnieją.
Wywróciłam oczami.
- Tak samo jak wszyscy lub prawie wszyscy ludzie na tym świecie myślą, że wampiry nie istnieją - klasnęłam w dłonie - A tu jednak mam wampira obok siebie. Czyż to nie cudowne?
- Nikt mi nie uwierzy - podrapał się po głowie - Więc lepiej nikomu nie będę mówił.
- Jeśli im powiesz, to zapewne wezmą cię za czubka - mruknęłam - Albo powiedz. Zamkną cię w pokoju bez klamek.
Edward westchnął.
- Nie możesz być odrobinę milsza? - spytał.
Zamyśliłam się.
- W sumie to mogę - wsadziłam palce we włosy i zgarnęłam je wszystkie do góry - Wybacz, ale nie najlepszy miałam dzień. Zdenerwowała mnie pewna osoba.
- Rozumiem. Ja też miałem nie najlepszy - uśmiechnął się blado - Opowiesz co się stało?
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie mogę. Ale jeśli chcesz, to ty możesz opowiedzieć śmiało - zachęciłam go - Chętnie posłucham.
- Dobrze - kiwnął głową - Moja dziewczyna - skrzywił się - Powiedziała kilka przykrych słów znajomej i ona się lekko mówiąc zdenerwowała i na nią rzuciła. Gdyby się nie uspokoiła, to musiałbym moją dziewczynę składać.
Wybuchłam śmiechem, który rozbrzmiał echem po lesie.
- Szkoda, że tego nie zrobiła. Byś miał zamiast dziewczyny puzzle - wydukałam jakoś - Miałbyś przynajmniej jakąś rozrywkę.
Chłopak mi zawtórował i śmialiśmy się tak kilka minut, a potem rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym dopóki nie zrobiło się późno.
- Muszę iść - oznajmiłam.
- Odprowadzę cię, tylko powiedz gdzie? - zaproponował.
Zaśmiałam się.
- Dam sobie radę - uśmiechnęłam się.
- A jeśli ktoś będzie chciał zrobić ci krzywdę? Na tym świecie jest dużo wampirów.
Wywróciłam oczami i wytworzyłam na dłoni kulę ognia.
- Jedna kula i po wampirze - zaśmiałam się i wzbiłam się w powietrze - Do zobaczenia. Może!
I odleciałam. Przed domem wróciłam do swojego normalnego wyglądu i schowałam skrzydła. Usłyszałam, że dziewczyny są już u siebie, więc sama również poszłam do swojej sypialni. Wzięłam długą, odprężającą kąpiel, poczym ubrałam się w białe spodenki i białą koszulkę na ramiączka i poszłam spać.
-----------------------------------------------------------------------------------
Hej ludziska!! :D
Wiem, wiem, rozdział był niedawno, pisany przez Zakręconą Wampirzycę, ale ja nie mogłam się powstrzymać i zabrałam się za nn :) Szybko je jakoś skończyłam i mam nadzieję, że wam się spodoba :**
Moi kochani, na moim nowym blogu http://love-is-stronger-than-hate.blogspot.com/ są już opisy bohaterów <3 Byłyby wcześniej, ale moja siostra wyszła z przeglądarki i nic się nie zapisało :< Pół godziny pracy na nic...
To ja nie przynudzam <3
Do napisania <3
Zwariowana Natalia <3
Jea jestem pierwsza xD
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;p
Nie chce mi się rozpisywać, więc życzę weny i do nn ;P
Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) Czekam na kolejny ! :))Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuńRozdział Świetny :)
OdpowiedzUsuńBoski ! czekam na nn :) pozdrawiam Alex
OdpowiedzUsuń