czwartek, 3 października 2013

Rozdział 6

Patrzyłam w swoje odbicie w lustrze ze skwaszoną miną. Wolałabym biały strój. Poza tym… źle się w nim czuję! Przeszły mnie po całym ciele dreszcze, co rozbawiło dziewczyny. Podreptałam na środek pokoju i usiadłam na miękkim dywanie, po turecku. Alice stanęła nade mną z groźną miną.
- A ty co wyrabiasz? - oburzyła się - Idziemy na dół do chłopaków. Zaopatrzyli nas w alkohol! - pisnęła podekscytowana.
Wskazałam na swój strój palcem wskazującym, prawej ręki.
- Ja się w tym nie pokażę! - zaoponowałam - Przecież mi widać w tym prawie tyłek!
Z dołu dobiegły mnie głośne śmiechy chłopaków i wprost wiedziałam, że śmieją się z mojego oporu. Odsłoniłam zęby i przeciągle warknęłam. Wstałam i podeszłam do biurka. Poszperałam po szufladach, nie pytając o pozwolenie i gdy znalazłam to co było mi potrzebne, zeszłam na dół, wpierw związując włosy w luźną kitkę. I nie pytajcie się mnie, bo tak… zabrałam gumkę Alice.
Stanęłam za chłopakami tak cicho, że mnie nie usłyszeli. Ach te cechy aniołów! Oglądali jakiś durnowaty mecz. Z prędkością szybszą wampirowi, wybiegłam na dół i wyłączałam po kolei korki, a następnie znów je włączałam, jeśli były nieodpowiednie. Gdy usłyszałam chóralne „Ej! Co jest?”, zwinęłam dłonie w pięść i rozwaliłam zasilanie, aby nie można było go naprawić. Bynajmniej dziś…
Wskoczyłam przez okno na górę i skrzyżowałam ręce na piersi ze złośliwym uśmiechem.
- Rozwaliłam korek - wyszczerzyłam się.
Usłyszałam jak chłopaki wstają i wpadają niczym błyskawice do pokoju. Stanęli jak wryci na nasz widok i każdy podszedł do swojej dziewczyny, aby ją pocałować. Nawet Jacob podszedł do Lei. Wyminęłam lepiące się do siebie pary i zeszłam na dół. Zobaczyłam kilkadziesiąt piw, kilkanaście wódek i kilkanaście butelek Jack Daniels’a. Pokiwałam głową z dezaprobatą i otworzyłam whiskey, poczym pociągnęłam „z gwinta”.
Oblizałam usta z uśmiechem i rozwaliłam się na kanapie, czekając aż wszyscy przyjdą. Zeszli po pięciu sekundach, a chwile przed nimi, dołączył do mnie Edward ze skwaszoną miną. Podałam mu butelkę takiego samego trunku jak mój i pstryknęłam palcami, aby poczuł ten smak. Z niepewnością wziął ode mnie alkohol i pociągnął pierwszy, malutki łyk. Następnie już większy.
Każdy się poczęstował czym chciał i rozsadowiliśmy się na kanapach. Alice przyniosła jakieś przekąski, a Emmett podniósł już pustą butelkę do góry.
- Gramy w butelkę! - jęknęłam głośno - Oj, dawaj Bello! Będzie fajnie!
Wycelowałam w niego palcem.
- Emmecie Cullen! - syknęłam - Ja jestem już po jednej butelce Jack Daniels’a i jestem już trochę skołowana. Więc z tobą zagram!
Wyszczerzyliśmy się wszyscy i Em zakręcił. Wypadło na Marissę. Misiek uśmiechnął się chytrze i spojrzał na Davida, po tym znów na moją przyjaciółkę i tak w kółko. Klasnął głośno w dłonie, a jego uśmiech się powiększył. Marissa się spięła, czekając na jego pomysł, a rysy twarzy jej stężały.
- Pytanko czy zadanko? - Em poruszył zabawnie brwiami.
- Pytanie - wykrztusiła bogini przez ściśnięte gardło.
- Podoba ci się David?
Marissa spuściła głowę, cała się czerwieniąc.
- Tak - wybąkała cicho, a Emmett wybuchł tubalnym śmiechem.
Oparłam się wygodniej o kanapę i zmarszczyłam brwi.
- Kto pojedzie ze mną do sklepu? - spytałam.
- Po co? - zaciekawiła się Leah.
Uśmiechnęłam się do niej.
- Brakuje mi czekolady i papierosów.
Przyjaciółka wywróciła oczami.
- Jak tak dalej pójdzie, to się uzależnisz.
Wzruszyłam swobodnie ramionami i się podniosłam.
- Picie bez papierosów dla mnie to nie picie - rzuciłam i pobiegłam na górę. Ubrałam się pospiesznie i zbiegłam na dół. Przy drzwiach czekał na mnie Edward, a mi zadudniło serce. Zganiłam się w myślach za tę niesubordynację - Niedługo będziemy.
Do najbliższego supermarketu, mieszczącego się kilka kilometrów od domu Cullenów, dojechaliśmy w dziesięć minut, co można było zawdzięczyć szybkiej jeździe Edwarda. Wbiegłam jak burza do sklepu i wrzuciłam do wózka najpotrzebniejsze rzeczy.
- Nie za dużo tych papierosów? - spytał Edward, idący ciągle obok mnie.
Spojrzałam na dziesięć paczek miętowych fajek i pokręciłam głową.
- Sądzę, że długo będziemy siedzieć, więc trzeba mieć zapasy - wypięłam mu język - Poza tym nie wiadomo kto jeszcze się skusi na nikotynę.
- Tylko nie namawiaj do tego moich sióstr - rzucił z szerokim uśmiechem, od którego zrobiło mi się gorąco i odrobinę zakręciło mi się w głowie.
- Postaram się - wykrztusiłam i wypakowałam zakupy na taśmę przy kasie.
Kasjerka - cycata blondynka o przenikliwym spojrzeniu i zabójczym uśmiechu - spojrzała zalotnie na Edwarda, a we mnie narodziło się jakieś nowe, dotąd mi nieznane uczucie. Jakby… zazdrość.
Nie wiele myśląc nad swoim uczynkiem, chwyciłam dłoń Edwarda i splotłam swoje palce z jego, a następnie wtuliłam się w jego bok. Wampir cicho się zaśmiał, tak aby kasjerka nie usłyszała i zaczął ze mną pracować. Objął mnie w talii i przycisnął mocniej do siebie.
- Ja zapłacę - powiedział, dusząc śmiech i wyjął portfel z tylniej kieszeni dżinsów.
Kasjerka cicho westchnęła pod nosem i oddała Edwardowi reszty. Gdy doszliśmy do drzwi, ten niespodziewanie przygarnął mnie do siebie i pocałował. Nie wiedziałam jak zareagować. Rozum kazał mi się od niego odsunąć, bo w końcu jest moim podopiecznym, ale serce kazało oddać pocałunek. Posłuchałam tego drugiego.
Odsunęliśmy się od siebie, a ja zapragnęłam ponownie wpić się w jego marmurowe i chłodne wargi. Otrząsnęłam się ledwo i wyszłam na zewnątrz. Chłodne powietrze podziałały na mnie trzeźwiąco. Pospiesznie podeszłam do volvo i wsiadłam, gdy tylko Cullen otworzył auto.
Zagryzłam wargi, aby nie palnąć jakiej głupoty, choć na usta cisnęło mi się wiele pytań. Wyjęłam z kieszeni bluzy niebieską paczkę i wyjęłam papierosa. Pomacałam kieszenie spodni i w końcu wyczułam mały prostokącik, który wyjęłam i wydobyłam z niego ogień. Zaciągnęłam się papierosem, aby po chwili wypuścić dym z płuc.
- Dlaczego odstawiłaś ten cyrk w sklepie? - spytał Cullen.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem. Po prostu ta blondynka się do ciebie głupio szczerzyła i myślałam, że nie jest w twoim typie. Jeśli się myliłam to przepraszam - odpowiedziałam, patrząc się tępo w szybę przede mną.
- Nie. Nie pomyliłaś się - powiedział, przemieniając bieg - Poza tym mam już kogoś na oku.
- Ooo - spojrzałam na niego - A zdradzisz mi kogo? Chyba, że to wielka tajemnica.
Powiedz, a rozszarpię ją na strzępy.
Wampir odrobinę się zasępił i spojrzał na drogę. Zacisnął kurczowo dłonie na kierownicy i zmarszczył brwi.
- Nie wiedziałam…
- Ciebie - wszedł mi w słowo, a ja nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Posłałam mu zszokowane spojrzenie.
- Słucham?! - wykrztusiłam.
Volvo zwolniło i zjechało z drogi. Edward wysiadł z samochodu i usiadł na masce, więc poszłam w jego ślady.
- Zakochałem się w tobie, Bello - wyznał, patrząc mi w oczy - Odkąd zobaczyłem cię pierwszy raz, poczułem, że właśnie taką chciałbym mieć dziewczynę. Gdy widziałem cię w towarzystwie innego chłopaka, miałem ochotę rozszarpać go na strzępy. Wiem, że pewnie teraz nie będziesz chciała mnie znać - to ostatnie zdanie wypowiedział, przyglądając się drzewom przed nami.
Westchnęłam głośno i ustałam przed nim. Dotknęłam dłonią jego policzka i blado się uśmiechnęłam.
- Cieszę się, że mi to powiedziałeś. Ja również coś do ciebie czuję. Nie jestem pewna czy się zakochałam, ale na pewno czuję coś więcej niż tylko sympatię - jego oczy zaświeciły się dziwnym blaskiem - Może nawet nasz związek by wypalił, ale nie możemy być razem Edwardzie - te światełko w jego oczach szybko zgasło - Chciałabym, ale…
- Ale co?
- Ale nie możemy być razem - po policzkach spłynęły mi łzy - Nie przez to kim jestem - przetarłam policzki - Kryję pewną tajemnicę, która nie pozwala mi cię kochać, rozumiesz? Tajemnicę, której ty nie możesz poznać.
Edward mocno mnie przytulił.
- Czy jeśli będziemy razem, coś może się stać?
Wtuliłam się w niego mocniej.
- Jeśli nie uzyskam poparcia pewnej osoby… możemy oboje zginąć. Tak samo jak Leah i Jacob. Lecz ona chyba to poparcie uzyskała.
Uniosłam głowę i napotkałam jego zatroskane spojrzenie.
- Kocham cię, Bello - szepnął i czule mnie pocałował.
Oddałam pocałunek jak najbardziej chętna, lecz po chwili się odsunęłam.
- Jedźmy już - rzuciłam i wsiadłam do samochodu.
- Od teraz mamy udawać, że nic się nie wydarzyło? - spytał odpalając silnik.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nic nie będziemy udawać.

Wróciliśmy do domu Cullenów i prawie wszyscy ledwo trzymali się na nogach. Wywróciłam tylko oczami, przebrałam się i sięgnęłam po butelkę Whiskey. W tym samym momencie usłyszałam dźwięk łamanej gałązki. Odwróciłam się w błyskawicznym tempie i ujrzałam Nathaniela wraz z Grace Moon.
Cholera, zaklęłam w myślach i wyszłam im naprzeciw, wraz z moimi wstawionymi przyjaciółkami.
- Witam pani profesor - ukłoniłam się - Witaj Nathanielu.
Azjatka popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem.
- Nie potrzebnie mu wyznawałaś miłość, Bello - szepnęła.
Spuściłam głowę.
- Przepraszam pani profesor, lecz wszyscy wiedzą, że miłość nie wybiera - spojrzałam na dyrektorkę szkoły aniołów - Czy to oznacza, że jestem zawieszona w należących do mnie czynnościach?
- Zastanawialiśmy się nad tym - wyjaśnił Nathaniel - I podziękuj Amorowi. To on wyjawił, że ty i - spojrzał niechętnie na Edwarda - Cullen od samego początku byliście sobie pisani - podszedł do mnie - Masz szczęście, że nie wyjawiłaś mu kim jesteśmy - posłał mi porozumiewawcze spojrzenie i zerknął na Leę i Marissę, które ledwo trzymały się na nogach - Zaopiekuj się nimi, Bello - uśmiechnął się pogodnie, a ja odwzajemniłam ten gest.
Nathaniel rzadko kiedy się tak uśmiecha. Otworzył szeroko ramiona, a ja się do niego przytuliłam. Słyszałam powarkiwanie ze strony Edwarda, na co Nathaniel się zaśmiał.
- Ten twój podopieczny jest zazdrosny - to go widocznie rozbawiło, bo moim ciałem wstrząsnęło od jego śmiechu.
- Nathanielu od kiedy ty się śmiejesz? - uniosłam brew w geście zdziwienia.
- Odkąd poznałem ciebie - odpowiedział i mocno mnie uściskał - Bądź szczęśliwa Bello. I naturalnie rozważna - ponownie posłał spojrzenie w stronę moich przyjaciółek - Dziś im daruję, bo macie jakieś spotkanie - dotknął moje „piżamy”, co spowodowało kolejne warknięcie Edwarda (czyt. Kolejny śmiech Nathaniela) - Całkiem ci do twarzy w tym… czymś.
- To jest piżama! - udałam oburzenie i wydęłam zabawnie wargę.
Anioł poczochrał moje włosy.
- Ja lecę już - błysnął zębami - Trzymajcie cię.
Podeszłą do mnie dyrektorka i położyła mi dłoń na ramieniu.
- Dbajcie o siebie. I szczególnie uważajcie na Tanyę. Ona coś kombinuje, Bello - ostrzegła mnie i znikła. Nathaniel jeszcze posłał mi szeroki uśmiech.
- Wolę cię w takiej wersji! - krzyknęłam, gdy znikał w lesie.
(Dla uściślenia, podczas rozmowy z Nathanielem, Cullenowie nic nie słyszeli, gdyś aniołki były zasłonięte tarczą dźwiękoszczelną - dop. Aut.).
Wróciłam do Cullenów, trzymając przyjaciółki, aby się nie obaliły. Edward stał przy oknie, gniewnie wpatrując się w miejsce, w którym znikł mój mentor. Podeszłam do niego z gracją baletnicy.
- Co ci…
- To twój chłopak? - spytał przez ściśnięte zęby, a ja wybuchłam śmiechem.
- Nie - odpowiedziałam i objęłam go w pasie, a on nieco się rozluźnił - On jest moim znajomym. I wiesz co…? Dostałam poparcie co do naszego związku.
Spojrzał na mnie zaskoczony, a ja ustałam na palcach i namiętnie go pocałowałam. Objął mnie w pasie i mocno do siebie przytulił.
- Kocham cię - wyszeptał.

- Kocham cię - powtórzyłam, na nowo złączając nasze usta w namiętnym pocałunku.
------------------------------------------------------------------------
Witam. 
Mam nadzieję, że nn wam się podoba...
W końcu pogodziłam Bellę i Edwarda, ale tajemnica jeszcze nie wyszła na jaw i prędko nie wyjdzie ; D Nie rozpisuję się...
Powiem tylko, że prowadzę blogo-pamiętnik. Jeśli ktoś chce adres to możecie pisać na gg lub e-mail. Wszystko podane w aktualnościach..

Pozdrawiam...
Normalnaa Psychopatkaa

P.S. Przepraszam, że tak mętnie piszę, ale nie jestem w nastroju dziś :/